Boże broń, to nie moja wina!

 

Cień zawsze pojawia się po słonecznej stronie. (Cień, H. CH. Andersen)

Chodź, wejdźmy pod cienie boru – i ukazał jej cieniste gęstwiny. (Metamorfozy I, Owidiusz)

Samowola
Dawno, dawno temu w bogatej krainie żył sobie mądry krawiec, który posiadał wielką bibliotekę. Był tak sprawny, że potrafił kroić czas i z jego kawałków szyć całkiem nowe historie. Radość sprawiały mu te przemiany. Pod jego palcami ludzie przybierali postacie zwierząt, drzew i kamieni. O tych cudach mieszkańcom krainy, w której stała jego chata, doniosły wrony-plotkarki. Gawiedź i panowie zbiegli się tłumnie pod jego dom, prosząc:

– Pokaż nam te dziwy! Posklejaj i nasze czasu nici, bo wciąż się rwą. Obdarz nas nowymi ubraniami! – Wtedy on, ku uciesze patrzących, pomierzył jedną z ubogich kobiet, by następnie skroić z niej piękną niedźwiedzicę. Do końca nie był chyba zadowolony ze swojego dzieła, ponieważ zaraz chwycił ją za burą sierść i rzucił wysoko w niebo ze słowami: „Leć, leć w dal i na niebie świeć, lecz nie waż się z firmamentu znikać. Głoś wciąż chwałę potężnego czarownika”.

Ten krawiec rzeczywiście był wielkim czarownikiem. On sam również o tym wiedział. Pewnego dnia postanowił pociąć święte zdania, raz wypowiedziane przez króla krainy, gdzie stała jego chata. Przy czym nie zważał na słowa. Na szczęście nie uszkodził liter, świat stanąłby wtedy na głowie! I cóż się stało? Litery porwał wiatr i rozrzucił je w różne strony świata. To z nich powstają wciąż nowe i nowe zdania raz szyte na miarę, a raz na odczep się.

Pewnego dnia jedna z wron-plotkarek wśród ziaren rozsypanych na pałacowym podwórku natrafiła na literkę „k”. Próbowała ją podziobać, lecz twarda była to sztuka, ta litera „k”. Wrona, nie mogąc sobie z nową karmą poradzić, w dziób ją chwyciła i poleciała na skargę do króla. Ten posiadał bowiem otwarty umysł. Przysiadła zatem na giętej balkonowej barierce i czekała w ciszy, by przypadkiem nie upuścić reklamacji, z którą przybyła. Ten właśnie balkon był ulubionym miejscem zabaw królewny. Dziewczynka zaraz ujrzała nowego przybłędę. Widocznie zaintrygowało ją to, co wrona trzymała w dziobie, ponieważ podeszła do barierki i bez pytania odebrała ptakowi dziwny przedmiot. Myślała zapewne, że służy on do zabawy. Można by się dziwić, dlaczego nie zapytała ptaka o pozwolenie albo dlaczego mu nie zapłaciła. Zapewne status księżniczki zwalniał ją z większości podobnych przyziemnych obowiązków. To przecież do jej ojca należała owa kraina, wszystkie wrony i to, co one trzymają w dziobach. Tak oto literka „k” znalazła się w królewskim pałacu. Dziewczynka nie bawiła się nią długo. Cóż można robić z takim krzywym przedmiotem? Próbowała wpiąć ją sobie we włosy albo zawiesić na uchu, lecz literka nie chciała przystosować się do nowej sytuacji. Wciąż wypadała z ról, w jakich obsadzała ją księżniczka.

– Tak się nie da bawić! – krzyknęła rozzłoszczona dziewczynka i literkę w kąt rzuciła.

Jeszcze tego samego dnia literka została uprzątnięta. Zebrał ją z posadzki na srebrną szufelkę królewski kamerdyner i gdy niósł ją pałacowymi korytarzami, natknął się na króla.

– Cóż tam niesiesz? – zdziwił się tamten, widząc literkę „k” w tak żałosnym położeniu.

– Zabawkę pańskiej córki, o królu mój – odparł zapytany i skłonił się nisko. Władca zaczerwienił się z oburzenia:

– Jak to możliwe, że tak cenna rzecz oderwana od kontekstu znalazła się w rękach mojego dziecka? – zapytał cały czerwony na twarzy. Kamerdyner zauważył, że król nawet lekko się spocił, wobec tego nie ośmielił się skłamać. Słyszał o krawcu i zapewne domyślał się, do czego mógł być zdolny. Domyślił się więc, że to jego sprawka i nie zwlekając, opowiedział królowi o wszystkim. Władca natychmiast wydał rozkaz:

– Literka „k” to najważniejszy znak mojego królestwa i mojego imienia! Jak on śmiał?! Nigdy nie zapytał o pozwolenie! A te przemiany za moimi plecami dokonane, toż to zdrada. Karygodna samowola! Dawać mi tu nikczemnika! – rozkazała głowa państwa, ponieważ umiała przewidywać.

Królewscy gwardziści natychmiast udali się do domu krawca. Związanego przyprowadzili do sali tronowej i postawili przed królem. Ten, nie słuchając nawet wyjaśnień, najpierw kazał odebrać aresztantowi wszystkie krawieckie narzędzia i spalić jego księgi, a następnie wsadzić go na statek i wysłać w dal. Na maszcie okrętu z rozkazu króla przybito tabliczkę, na której wyryto słowa: „To król jest bogiem”.

Po wielu miesiącach żeglugi okręt z krawcem na pokładzie dobił do brzegów odległej i dzikiej krainy. Nie było tam ani nożyczek, ani bibliotek, ponieważ żaden z mieszkańców nie umiał szyć ani tym bardziej pisać. Krawiec nie miał już narzędzi, którymi mógłby ciąć i sklejać słowa na nowo. Całymi dniami smucił się i tęsknił. Skazany na samotność cierpiał okropny głód, pomimo tego, że chleba i mleka miał do syta. W końcu z udręki wybawił go czas, który przyniósł mu w darze śmierć. Wiele lat później na grobie krawca postawiono pomnik. Może w ten sposób chciano skłonić młodzież do szycia?

Po dziś dzień jego głowę i ramiona obsiadają wrony-plotkarki.

Konsultacje

Dałem tę baśń matce do oceny.
– Chrystianie, skąd zaczerpnąłeś pomysł na tę baśń?
– Mamo, przecież wiesz, komu zawdzięczam ćwiczenie wyobraźni!
– Synku, ja nieoczytana, prosta kobieta jestem.
– Ale to dzięki twojemu wyrzeczeniu kupiłem Metamorfozy.

Inwestygacje

Odkąd pamiętam, nie mogłem się od nich oderwać. Wers po wersie, czasem ze słownikiem, przygotowywałem się do biegłego tłumaczenia. Miałem surowego nauczyciela. Och, dawne to czasy. Nie potrafiłem oddzielić tamtych historii od poety, który je odtworzył. Czułem się nie jak kronikarz, ale jak chirurg, demiurg prawie. W tamtym czasie nie rozumiałem, dlaczego cesarz August skazał go na banicję. Dlaczego aż tak daleko? – zastanawiałem się. Konstanca leżąca nad Morzem Czarnym była bardzo odległym rzymskim portem. Cesarz nigdy nie cofnął wyroku. Gdzie zatem poeta popełnił błąd? Wielu próbowało zgadywać winę Owidiusza. Istniała nawet hipoteza, że został wplątany w spisek przeciwko cesarzowi Augustowi. Wszystko jest możliwe. Skazany w żadnym ze swoich listów nie wyjawił powodów swojego wygnania. Raz tylko przyznał: „Zgubiła mnie pieśń i błąd”. Cóż to za wina, skoro cesarz pozbawił go możliwości obrony, nie stawiając nawet przed sądem? Nie wiadomo. Postanowiłem zbadać tę sprawę.

Wiedząc, że mój mistrz skończył pisać Metamorfozy tuż przed wygnaniem z Rzymu, zgadywałem, że odpowiedzi należy szukać właśnie w tej księdze. Zanim jednak dotarłem do najbardziej przekonującej historii, a może takiej, którą mógłbym identyfikować z samym Owidiuszem, natrafiłem na z pozoru niewinny ślad.

Już w pierwszej księdze Metamorfoz pojawia się wyraźny cień. W żaden sposób nie powinno było mnie to zaskoczyć, a jednak zdumiałem się. Owidiusz przeciwstawia go, z właściwą sobie swobodą, słońcu. Trzeba to dokładniej zbadać! A oto tamten fragment:

270px-Correggio_028c

Antonio Allegri da Correggio „Jowisz i Io”

I już upał, słońce właśnie stoi na szczycie nieba. Ujrzał Jowisz piękną Io wychodzącą z rzecznego domu ojca. I dalej czytamy słowa Jowisza wypowiedziane do młodej i pięknej dziewczyny: Chodź, wejdźmy przed cienie boru; wejdź w ustronie lasu pod opiekę boga. Lecz Io cała w strachu ucieka, nie słucha. Nie daje się zwabić czułymi słówkami. Jupiter nie zważając na to, osłonił nagle mrokiem ziemię, pochwycił uciekającą i porwał wstyd panieński.

Od tamtej pory w cieniu czai się zło. Lecz mrok lasu przenikają oczy zdradzanej boskiej małżonki. Aby ukryć swoją ewidentną winę, Jupiter zamienia pozbawioną czci Io w jałówkę. To ją spotyka kara. Od tej pory z rozkazu Junony jest pilnowana przez stuokiego potwora. Cóż z tego, że wyzwala ją Merkury, kiedy Junona wysyła za nią Erynie! Io wciąż pod postacią jałówki przemierza świat, cierpiąc w sercu katusze, aż nad brzegiem Nilu pada na kolana i ryczy w rozpaczy. Dopiero wówczas Jupiter korzy się przed swoją małżonką, przysięgając na stygijskie wody: nie sprawię ci podobnego smutku!

Jupiter_and_Kallisto_by_Francois_Boucher

Francois Boucher „Jupiter i Kallisto”

Mija czas, a niestygnące żądze boga doprowadzają go do kolejnego kłamstwa. Pewnego dnia, spacerując po Arkadii, Jowisz ujrzał samotną Kallisto. Owidiusz używa i w tym przypadku czasownika ujrzał. Ponadto również w tej opowieści pojawia się cień. To ważne wskazówki. Poeta opisał to tak:

Już słońce z południa na zachód schodziło, gdy Kallisto w bór weszła od wieków nietknięty. Jowisz ujrzał ją śpiącą i bez żadnej opieki. Nie chcąc jednak dziewczyny przestraszyć, przebiera się za Dianę. To wabi miłymi słówkami, to tuli, to mami. Zbyt usilnie wabi, zbyt mocno tuli. Kallisto broni się ile sił niewieścich, broni się, lecz która dziewczyna oparłaby się Jowiszowi?!

Prawda o ciąży wychodzi na jaw przy boskich źródłach, w których tylko dziewice mogły się zanurzać. Najczystsza bogini Diana wypędza Kallisto nierządnicę. Dokładnie to słowo wkłada w usta Diany Owidiusz. I chyba pisze to świadomie. Kilka razy w tej historii pojawia się też słowo wina w zestawieniu z uczynkiem Kallisto. Jakby tego było mało, dziewczynę dopada również gniew zdradzonej małżonki Jowisza – Junony. Rodzi się Arkos, syn Kallisto i największego boga, jednocześnie żywy dowód kolejnej małżeńskiej zdrady Jowisza. Zazdrosna Junona przemienia Kallisto w niedźwiedzicę. Jowisz, który wciąż ją kocha, po piętnastu dniach od straszliwej przemiany wynosi ją na nieboskłon, by ich syn Arkos przypadkiem nie upolował własnej matki.

Zdumiony przyjrzałem się owej winie Kallisto, o której tyle razy jest mowa w tekście. Ani słowa zaś o występku Jowisza, który oczywiście unika jakichkolwiek konsekwencji. Baty spadają na dziewczęta, które grzeszą jedynie swoją urodą. Czy aby na pewno tylko urodą? Czy Owidiusz czegoś jeszcze nie sugeruje? Kallisto zagłębiła się sama w bór ciemny i w końcu nie oparła się pokusie. Io, zanim wpadła w cień rzucany przez Jowisza, wyszła z domu ojca. Ukazała się światu. Obie zostały ujrzane. Mogę zgadywać, że nawet jeśli były odziane, to bóg widział je nagie. Jowisz zacieniał rzeczywistość, żeby one nie dostrzegły pułapki. Zatem według mojej oceny cała wina jest po stronie kochliwego Jowisza. Tych uprowadzeń, zdrad i kar na bogu ducha winnych dziewczynach było o wiele więcej.

W końcu w księdze ósmej natrafiłem na bardzo ważny trop. Brałem nadal pod uwagę zjawisko uprowadzenia, pozbawienia czci i ewentualnej zdrady.

Achelous dostał pomieszania zmysłów na widok Perimele, córki Hippodamasa. I jak sam stwierdził:

Kochałem ją i pozbawiłem miana dziewicy.

Ojciec uwiedzionej Perimele, gdy spostrzegł jej odmienny stan, wpadł w szał. I pomimo tego, że była brzemienną, strącił ją ze skały. Na całe szczęście Archelous zdążył ją złapać. Wiedział jednak, że przed zemstą albo karą nie ma ucieczki. Trzymając zatem w ramionach ukochaną Perimele, zwrócił się o pomoc do Neptuna. Był to jego bezpośredni przełożony, pan i władca wód. Modlitwa – prośba o ocalenie – została wysłuchana. Jednak według mnie nie jej spełnienie jest tu najważniejsze, ale to, czego można się z owej prośby dowiedzieć o postawie Achelousa i swoistej przemianie męskiej mentalności. A może właśnie pokora winowajcy wpłynęła na złagodzenie kary? Posłuchajcie jego słów:

Przybądź, Neptunie i prośby mojej spokojnie wysłuchaj. Ja ją skrzywdziłem, tę, którą na fali niosę. Pomóż mi, proszę daj tonącej schronienie od ojcowskiego gniewu lub niech sama schronieniem będzie. Jeszcze wtedy wezmę ją w objęcia.

Neptun łaskawie przemienia biedną Perimele w wyspę. Odtąd dziewczę trwa w objęciach kochanka, ten bowiem ją z dwóch stron po dziś dzień opływa.

Zwabiona dziewczyna nadal nie ma prawa głosu, nie dowiadujemy się przecież, czy odwzajemniała uczucie Achelousa. Potraktowana została, podobnie jak swoje poprzedniczki, przedmiotowo.

W tej historii jednak nie pojawia się ani cień, ani mrok. Przypadek? Może to wskazówka, że serce Perimele nie zostało zdobyte podstępem. Mężczyzna czuje się winny! To niebywałe odkrycie. Czy właśnie tak Owidiusz próbuje zasugerować swojemu wszechmocnemu Augustowi, że nawet jeśli sam cesarz popełnia w ukryciu przestępstwo, powinien odpowiadać za swoje czyny? Choćby poczuć skruchę?

Czy jest możliwe, że August czytał rękopis Metamorfoz? Śmiem przypuszczać, że tak. Owidiusz nie należał do ludzi skromnych. Naprawdę mógł być dumny ze swojego dzieła. Czy jak Eryzochton przyłożył siekierę do świętych drzew i na oczach wszystkich je pościnał? I to w samo południe? Boska władza została publicznie oskarżona o zdradę, gwałty i morderstwa. Poetę spotyka za to surowa kara. Zostaje skazany na banicję bez prawa do odwołania się od wyroku.

Owidiusz już do końca życia cierpi niezaspokojony głód jak Eryzochton, tęskniąc za swoim krajem. Poeta obala w swoim dziele największy mit, jakim jest świętość boskiej władzy. I ma na dodatek czelność wskazywać bogom i królowi przykład godny naśladowania – poprzez skruchę. Czy właśnie za to zostaje wygnany do odległej rzymskiej prowincji, gdzie po upływie niecałych ośmiu lat umiera?

Zastanawiam się, czy to moje wyjaśnienie decyzji Augusta jest przekonujące. Na chwilę obecną nie znajduję jednak innej odpowiedzi.

Chciałbym zgłębić jeszcze tajemnicę cienia. Trzeba mi napisać kolejną baśń.

Zacznę ją tak: W ciepłych krajach słońce pali co się zowie*.

Cień H.CH. Andersen

Maria Peszt

About the author
Maria Peszt
przede wszystkim mama małej czwórki (Martynki, Miry, Michałka i Maksa); absolwentka iberystyki na UJ i studentka Studium Literacko-Artystycznego UJ. Uwielbia góry, las i łąkę. W wolnym czasie pisze baśnie, wiersze i opowiadania, śpiewa, maluje i szuka natchnienia w spotkaniach z przyjaciółmi i w historiach wyczytanych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *