Bohaterowie z przypadku znowu robią rewolucję – recenzja komiksu „Zdobywcy Troy”

„Lanfeust z Troy” to frankofoński bestseller, który powinien przypaść do gustu wszystkim miłośnikom lekkiego, przygodowego fantasy. Popularność cyklu przeniosła się na całe komiksowe uniwersum, co jakiś czas uzupełniane kolejnymi tytułami. Jednym z nich są „Zdobywcy Troy”, seria, której akcja rozgrywa się cztery tysiące lat przed przygodami Lanfeusta i jego towarzyszy.

ZdobywcyTroy1

Rodzeństwo Tabula i Rasan wraz z rodzicami trafiają na planetę, której kolonizacja rozpoczęła się raptem trzydzieści lat wcześniej. Tutaj zostają rozdzieleni. Kiedy rodzice pozostają w ukryciu i hodują roślinny statek kosmiczny (tak, w tym świecie w przestrzeń kosmiczną lata się kawałkami pni), dzieci nie ustają w wysiłkach mających na celu ich odnalezienie. Kolejne zbiegi okoliczności sprawiają, że pod opiekę rodzeństwa trafia smok, popadają w otwarty konflikt z namiestnikiem planety, spotykają mitycznego Magohamotha, a także dołączają do rebeliantów dążących do przewrotu w Porcie Kwiatów, głównym mieście nowego świata. Zwrotów akcji, których wynikiem są coraz to nowe przygody, jest na tyle dużo, że powyższa wyliczanka stanowi ledwie zarys wszystkich atrakcji, które przygotował dla czytelników Christophe Arleston.

ZdobywcyTroy_s193

Egmont wydał całość w jednym tomie, dzięki czemu nie musimy czekać na kolejne albumy, które w oryginale publikowane były z trzyletnim odstępem. Pierwotny charakter publikacji sprawił jednak, że poszczególne części naładowane są akcją i same w sobie stanowią w miarę spójne opowieści. Oczywiście kluczowe jest odnalezienie rodziców, ale każdy z albumów to w zasadzie samodzielna historia, która kończy się wyruszeniem bohaterów w dalszą podróż. Jeśli więc ktoś nie jest w stanie jednorazowo przyswoić wszystkich atrakcji serwowanych przez autorów, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby obcowanie ze „Zdobywcami Troy” rozciągnąć w czasie.

ZdobywcyTroy_s103

Historia jest atrakcyjna, akcja poprowadzona właściwie bez zarzutu, ale przez cały czas nie opuszcza nas wrażenie, że gdzieś już to wszystko widzieliśmy. Arleston powiela schemat fabularny znany zarówno z „Lanfeusta z Troy”, jak i innych jego serii, takich jak np. „Lasy Opalu”. Świat Troy jest ciekawy i dobrze, że możemy poznać jego początki, ale kolejna historia o bohaterach z przypadku, którzy dokonują rewolucji, kiedyś musi odbić się czkawką. Zarzuty można mieć również do mało wyrazistych postaci. Żeńska protagonistka, wyraźnie dominująca nad otaczającymi ją mężczyznami, to miła odmiana, ale poza tym Tabula niczym nie różni się od awanturników z większości pozycji spod znaku heroic fantasy. Białowłosa heroina jest chodzącym ideałem, który z uśmiechem na ustach prze do przodu, ku kolejnej przygodzie. Jeszcze gorzej wypada jej brat, pojawiający się tutaj tylko jako pretekst do zawiązania akcji w pierwszym tomie. Później jego rola zostaje ograniczona do minimum. Najciekawiej w tym towarzystwie prezentuje się Paralit z Nieudalli – ciamajdowaty arystokrata, który w zamierzeniach Arlestona miał pewnie stanowić główny element komiczny serii, ale przy okazji wyrósł na jedną z jej bardziej wyrazistych postaci.

ZdobywcyTroy_s008

Za rysunki w „Zdobywcach Troy” odpowiada Ciro Tota. Jego kreska jest dynamiczna, lecz na tle podobnych komiksów nie wyróżnia się niczym szczególnym. Dobre wrażenie robią dalsze plany, na których podziwiać możemy dziewiczą przyrodę czy wczesną architekturę Troy, ale już nieco karykaturalne twarze bohaterów nie każdemu będą się podobać. Charakter ilustracji, jak i samej opowieści, sprawia, że omawiany komiks byłby doskonałą pozycją dla młodszych nastolatków, gdyby nie fakt, że wydawca umieścił na nim znaczek „tylko dla dorosłych”. Jest to zabieg tym dziwniejszy, iż przez pierwsze strony lektury miałem wrażenie, że obcuję z nieco doroślejszą wersją „Gumisiów” (Chryzantem von Trupka wydał mi się równie złowrogi jak książę Igthorn z Disnejowskiej dobranocki). Oczywiście później pojawia się kilka mniej lub bardziej krwawych scen, ale już nagość, stały element frankofońskiego fantasy, występuje tutaj w ilościach symbolicznych.

Każdemu, kto chce zacząć swoją przygodę z Troy, i w ogóle komiksami Arlestona, polecam w pierwszej kolejności serię o Lanfeuście. Jeśli ten rodzaj opowieści trafi w wasze gusty, to spokojnie możecie sięgać po inne pozycje autorstwa francuskiego scenarzysty. Tylko właściwie po co, skoro w większości z nich powielony jest ten sam schemat fabularny?

Paweł Panic

Scenariusz: Scotch Arleston
Rysunki: Ciro Tota
Kolor: Sebastien Lamirand, Alexandre De La Serna, Silja De La Serna
Wydanie: I
Data wydania: Lipiec 2017
Tytuł oryginału: Les conquérants de Troy
Wydawca oryginału: Soleil
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: A4
Stron: 200
Cena: 99,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328119673

About the author
Paweł Panic
Z wykształcenia historyk, z zawodu muzealnik. Lubi czytać komiksy i stare czasopisma o grach komputerowych, a przede wszystkim pisać. Pisze głównie o tym, co przeczytał. Jego teksty znaleźć można na portalu Aleja Komiksu, w Zeszytach Komiksowych oraz w książce „Komiks i jego konteksty”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *