„Bo nigdy dość się nie umiera…” – recenzja komiksu „Śmierć Wolverine’a”

Śmierć jest dobrym chwytem marketingowym w dzisiejszej popkulturze, prawda? Znani piosenkarze, aktorzy, nawet pisarze zyskują na popularności jeszcze bardziej, kiedy schodzą z tego padołu łez. W przypadku superbohaterów, z racji na ich fikcyjność, taki los staje się zabiegiem marketingowym per se, który na dodatek można stosować wciąż od nowa. Bo po każdej śmierci nadejść może wskrzeszenie.

SmiercWolverinea

Z tego powodu zgony superbohaterów nie budzą już takich emocji. Przyzwyczailiśmy się do nich. Przyzwyczailiśmy się też do ich odwracalności, co odebrało śmierci jej okrutną moc. Jednak takie wydarzenie wciąż daje pewne pole do popisu. Aż prosi się o większą dawkę patosu niż zazwyczaj. Bohater powinien przecież zginąć jak… bohater, z hukiem i w blasku chwały. Czy tak dzieje się z Wolverinem?

Moce Rosomaka były dwojakie. Część z nich stanowiła skutek wojskowo-medycznego eksperymentu, który pokrył jego szkielet niebywale twardym metalem i obdarzył superbohatera ostrymi, wysuwanymi szponami. Część jednak wynikała z mutacji, z jaką przyszedł na świat – był to nadzwyczajny czynnik gojący, umożliwiający błyskawiczną regenerację. To dzięki zdolności samoleczenia Wolverine mógł przeżyć medyczne eksperymenty. Teraz, kiedy ją stracił, konsekwencje metalowej anatomii i ryzykanckiego stylu życia mogą go wykończyć szybciej, niż liczni wrogowie.

SmiercWolverinea_p1

To zaskakujące, z jaką niekonsekwencją Charles Soule buduje scenariusz Śmierci Wolverine’a. Momentami jest niezwykle skrupulatny i trzyma się realizmu. Czy zastanawialiście się, jak duże jest ryzyko zakażenia w przypadku przebicia skóry metalowymi pazurami? Albo jak trudno byłoby dokonać operacji kogoś, kogo kości pokryte są adamantium? To drobiazgowe pomysły, które wypadają świetnie. Oprócz nich mamy też ogólny zarys historii, w której ktoś wyznacza sporą nagrodę za dostarczenie Rosomaka. Rozpoczyna się polowanie na Wolverine’a oraz jego prywatne śledztwo, mające doprowadzić do ujawnienia faktycznego zleceniodawcy. W tej podwójnej grze, w której role zwierzyny i łowcy co chwilę się odwracają, pojawi się wiele postaci i miejsc mocno związanych z historią Wolverine’a. Wszyscy szybko orientują się w niedyspozycji naszego ulubieńca, z wyjątkiem… rzeczonego zleceniodawcy. Ta ułomność scenariusza rzuca cień na całą historię, sprawia, że jest ona niedorzeczna i naciągana.

SmiercWolverinea_p2

Całość ratują ilustracje. Steve McNiven wykonał doskonałą robotę. Pokazał Wolverine’a w sposób realistyczny, idealnie komponujący się z jego „uczłowieczeniem”. Jest brudno, ale i starannie – zarówno sylwetki, jak i twarze narysowane są z dbałością o szczegóły, łącznie z wszelkimi uwiarygodniającymi je niedoskonałościami. Nie ma mowy o żadnej skrótowości przedstawień, o płaskich plamach czy symbolicznych zarysach.

Zgodnie z tytułem Wolverine umiera. Czy spotyka go śmierć, na jaką zasłużył? Nie. I to nawet jeśli pominiemy bezprzedmiotowość sprawy, za którą ginie. W Śmierci Wolverine’a brak wspomnianego przeze mnie epickiego rozmachu. Gdyby nieco zmienić zakończenie, gdyby Logan z tej eskapady wyszedł zwycięsko i uszedł z życiem, to najpewniej szybko zapomnielibyśmy o tym komiksie. Być może nie jest to śmierć, na jaką Wolverine zasługiwał, ale pocieszam się tym, że jest to bardziej śmierć, jakiej by chciał. Cicha, niewidoczna, łatwa do zapomnienia. Problem w tym, że komiksy nie powinny wychodzić naprzeciw oczekiwaniom ich bohaterów.

Aleksander Krukowski

Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Steve McNiven
Tusz: Jay Leisten
Kolor: Justin Ponsor
Wydanie: I
Data wydania: Grudzień 2017
Tytuł oryginału: Death of Wolverine
Rok wydania oryginału: 2014
Tłumaczenie: Sebastian Smolarek
Druk: kolor
Format: 170×260 mm
Stron: 108
Cena: 39,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328127265

About the author
Aleksander Krukowski
Literaturoznawca, krytyk literacki i tłumacz. Wytrwały recenzent książek i komiksów, publikujący w różnych zakątkach internetu. Fan Granta Morrisona, Alana Moore'a, Warrena Ellisa i Neila Gaimana, chętnie sięgający po komiksy spoza swojej strefy komfortu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *