„Bezrożec” Petra Stančika: ta powieść jest cudownym melanżem gatunków, stylów, tropów literackich i surrealistycznego humoru.

Jeśli byłoby możliwe utworzenie specjalnej kategorii „powieści niesłychanej”, wtedy z całą pewnością należałoby zaliczyć do niej „Bezrożca”. Ten wymyślony na potrzeby niniejszej recenzji gatunek ma zresztą swojego wielkiego tytana, którym z całą pewnością jest Eduardo Mendoza, niezmordowanie opowiadający historie niesłychane w niebywały sposób. Ze strony purystów spotkał go nawet zarzut uprawiania „językowego chuligaństwa”. Podobną drogą podąża Petr Stančik, którego powieść jest cudownym melanżem gatunków, stylów, tropów literackich i surrealistycznego humoru. Intryga: tajemnicze zabójstwo dwunastu nosorożyc i nocnego stróża sugerowałoby z początku być może niecodzienną, ale jednak typową powieść kryminalną. Szczególnie, że zwodzi nas policjant w roli protagonisty.

Po paru stronach okazuje się jednak, że nic z tego, i wszystko wskazuje na sensacyjną narrację osadzoną w realiach nieco odrealnionej (tak to ujmijmy) współczesnej Pragi. Cała rzecz jest jednak bardziej skomplikowana, bo za odrealnieniem kryje się specyficzny przewodnik po czeskiej stolicy, rzeczywiście wypełnionej barokiem, secesją i modernizmem oraz wspomnieniami o alchemicznych fascynacjach cesarza Rudolfa i osiemnastowiecznym hermetyzmie. W tym momencie dobrze jest sprawdzić, czy nie zapomnieliśmy czegoś załatwić lub wyłączyć, gdyż po kolejnej komplikacji w śledztwie inspektora Lavabo przerwanie lektury okaże się już niemożliwe.

Następnie autor wiedzie nas przez labirynt wspomnianych literackich odniesień i falsyfikacji, których zwieńczeniem jest cudownie odnaleziony w powieści dziennik z podróży do Czech samego mistrza Goethego.

Stančik nie ogranicza niczym swojej wyobraźni, jak i nie trzyma się żadnej konwencji. W niektórych fragmentach tekstu pobrzmiewa nawet filozoficzna refleksja. „Wynalezienie mikroskopu i teleskopu uczyniło człowiekowi wszechświat obcym, zarówno w kierunku biegnącym do środka, jak i na zewnątrz. Te urządzenia przemieniły mikrokosmos i makrokosmos w nieskończony ciąg chińskich pudełek ułożonych jedno w drugim. I zawsze, kiedy już się wydaje, że coś zrozumieliśmy, wtedy jakiś jeszcze doskonalszy mikroskop albo teleskop otwiera kolejne pudełko, którego zawartość obala w gruzy porządek ustanowiony przez to poprzednie”. Powieść Stančika spełnia wszystkie kryteria narracji doskonałej. Jest bowiem zaskakującą i inteligentną opowieścią dla wszystkich, którzy nie stracili poczucia humoru i wiedzą, że wyobraźnia to prawdziwa sól egzystencji. „Bezrożec” ma tylko jedną wadę: jest stanowczo zbyt krótki.

Ewa Glubińska

Tytuł: Bezrożec
Autor: Petr Stančik
Przełożyła: Elżbieta Zimna
Wydawnictwo: Dowody na Istnienie
Rok wydania: 2020

About the author
Ewa Glubińska
historyczka, feministka, wielbicielka herstories pisanych przez życie i tych fikcyjnych również

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *