Batman 2.0? – recenzja komiksu „Nightwing #4: Starzy i nowi wrogowie”

Czwarty tom Nightwinga wydany w Polsce przez Egmont w ramach Odrodzenia DC jest tak naprawdę tomem podwójnym, zawierającym tom czwarty i piąty, które w USA ukazały się kolejno jako Blockbuster i Raptor’s Revenge. Polski tytuł, nadany przez wydawcę, świetnie pasuje do tego połączenia, ponieważ Blockbuster to łotr z długim stażem w Gotham (choć tu występuje w nieco odmienionej wersji), Raptor z kolei pojawia się w tej serii jako novum. Na tym tomie kończy się run Tima Seeleya, a Egmont chwilowo (mam nadzieję!) wstrzymuje wydawanie tej serii, choć w ramach Odrodzenia na Zachodzie ukazały się jeszcze dwa tomy Nightwinga.

To zatem dobry moment na podsumowanie. Zresztą o treści czwartego tomu nie ma co za wiele rozprawiać: w pierwszej części Nightwing mierzy się z Blockbusterem, w drugiej wraca Raptor, któremu nasz bohater też będzie musiał stawić czoła. Choć brzmi to banalnie, same starcia są naprawdę dobrze rozpisane, pełne intryg, zwrotów akcji i sprytnej taktyki stosowanej przez każdą ze stron konfliktu. Pod tym względem Starzy i nowi wrogowie przypominają mi stare komiksy z Batmanem, które czytałem w latach 90. i… no właśnie, na tym chciałbym się skoncentrować.

Cały Nightwing jest jak stary Batman pisany od nowa. Zamiast Gotham mamy tu Blüdhaven, miasto trochę mniejsze, ale równie specyficzne, o równie wyraźnym charakterze. Mamy Graysona, który ma trochę inne problemy od Wayne’a, bo na przykład nie jest multimilionerem, ale większość rozterek jest nam dobrze znana z kart komiksów o Mrocznym Rycerzu: skomplikowane relacje z miejscową policją, etyczne dylematy przy współpracy ze złoczyńcami, trudny work-life balance… Wrogowie, sojusznicy, przyjaciele, kobiety – zarządzanie kadrami to nie tylko kwestia scenarzystów, ale i bohaterów komiksów. Wszystko to mamy w Nightwingu, wykonane w zasadzie wzorowo.

Na tym nie koniec. Bo tego, co Seeley zrobił w tym tytule, nie dałoby się już powtórzyć w Batmanie. Dlaczego? Ponieważ Batmana znamy na wylot. W Batmanie potrzebujemy czegoś nowego, podczas gdy Nightwing cały jest nowością. Pewnie, znamy go od dłuższego czasu, ale nie z solowych występów. I dlatego uważam, że brak Batmana w Nightwingu był świetnym rozwiązaniem (nie licząc oczywiście zeszytów, które weszły w ramy innych albumów, np. pierwszego tomu Batman: Metal). W każdym razie opowiedzenie historii mrocznego mściciela raz jeszcze – w nieco innych okolicznościach, z innymi postaciami – wychodzi tu doskonale, zwłaszcza że Seeley nie musi mierzyć się w żaden sposób z setkami zeszytów poprzedzających jego run. I tę lekkość widać – nie tylko w ruchach Nightwinga.

Warto sięgnąć po tę serię, nawet gdyby miała zakończyć się na tych czterech (czyli pięciu) tomach. To jest debiut na naszym rynku, na jaki ten bohater zasługiwał. Mam nadzieję, że niedługo dostaniemy okazję przeżywania kolejnych przygód z Nightwingiem.

Aleksander Krukowski

Scenariusz: Tim Seeley
Rysunki: Scot Eaton, Javier Fernandez, Miguel Mendonça
Wydanie: I
Data wydania: Kwiecień 2019
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Druk: kolor
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 167×255 mm
Stron: 252
Cena: 69,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328141476

About the author
Aleksander Krukowski
Literaturoznawca, krytyk literacki i tłumacz. Wytrwały recenzent książek i komiksów, publikujący w różnych zakątkach internetu. Fan Granta Morrisona, Alana Moore'a, Warrena Ellisa i Neila Gaimana, chętnie sięgający po komiksy spoza swojej strefy komfortu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *