Zapraszam do lirycznego świata kolejnego z „młodych, pięknych i zdolnych” twórców współczesnej poezji polskiej:
Wiersze Bartłomieja Jaworskiego
***
Chmura szarości bezkres nieba zakryła
Powłoka ciężka i smutna
Okryła radość samotnych
Nadzieję zgubionych
Inspirację artystów
Ukojenie zbolałych
Scenę spektaklu
Który oglądać bez końca można
Zawsze z najlepszego miejsca
Dnia każdego premiera
Dnia każdego znajoma
Aktorskich geniuszy rewia
Gwiazd prawdziwych błyszcząca plejada
Wichrze mego serca rozpaczy
Wzbij się pod błękitne sklepienie
I rozwiej grafitu obłoki
By wlać złocistą smugę
Do życia kielicha goryczy
***
pustynia samotności duszy mojej
rozciąga się piaskiem złotym po horyzonty wytrzymałości
ziarnko każde jej widzę i czuję
choć gna pod mymi stopami
nie dając wytchnąć
w jednej z niewielu oaz radości
raz po raz na ścianę potężną wydmy natrafiam
by przebić się zaraz przez miałkość jej oporu
przez śmieszność struktury na blask reflektora nieba wystawionej
która dla innych utrapieniem jest wielkim i dyskusji powodem
***
Niepotrzebny nikomu
Jak dachowiec, co szuka schronienia
W przeciwieństwie do tych, które pan rozpieszcza
Jak bezdomny, co sypia pod nieba atramentem
Który historię marnego życia pisze
Jak widelec przy niedzielnej kaszy
Co do głębi sięgnąć potrafi,
Lecz w miałkości otoczenia się nie zakotwiczy
Jak zapach po letniej burzy,
Co zginie w kanonadzie salonowych perfum
Jak trzy kropki co umysł do pracy tchnąć mają,
A w pył rozbite zostają przez jaskrawość sądu
Jak śmierć ludzka, co na chwilę tylko rozpala uczucia,
By za dni kilka odejść z pamięci w chłód wyrachowania
Niepotrzebny nikomu
Przez chwilę zauważony, na wieczność porzucony
***
Przeklęta jesteś i błogosławiona
Radości przyczyną i smutku sprawcą
Chwili słodkością i momentu goryczą
Jasności blaskiem i czernią otchłani
Objęcia ukojeniem i frustracji dybami
Ciepłem swetra i chłodem pustki
Oddechem głębokim i szlochaniem płytkim
Delikatnym szeptem i zdławionym krzykiem
Jedynym moim prawdziwym kompanem
Samotności
Wielbię Cię i nienawidzę zarazem
Lgnę raz, raz drugi uciekam szukając człowieka
Miłość nasza nektaru i cykuty łykiem
Zawieszony jestem
Spaść nie mogę
I tak to Ty mnie złapiesz
I chyba nigdy już nie puścisz
A nawet jeśli, to jak cień podążać będziesz za mną…
…lub to ja Twój cień gonić będę
***
6 na 13
filozoficzny kamień naszych czasów
za który duszę zaprzedaje wielu
dnia każdego
na progu portalu stają
do walki o krztę uwagi gotują się
by na końcu barbarzyńskiej batalii
nawet za cenę ran głębokich
ujrzeć nad głową w blasku pikselowego słońca
kciuk, kciuk cesarski ku górze skierowany
a za nim kolejne, z pospólstwa pochodzące
I tak kolejna cząstka egocentryka oddana…
…na ile mu tej chwały wystarczy?
Nie dłużej niż do rana
2 komentarze