Artysta o stu twarzach – portret Dave’a McKeana

Jednym z ważniejszych wydarzeń, jakie odbyły się niedawno podczas Komiksowej Warszawy, imprezy towarzyszącej Warszawskim Targom Książki, była premiera powieści graficznej „Klatki” (Cages) brytyjskiego autora Dave’a McKeana. Mimo że od ukazania się na wyspach autorskiego komiksu McKeana minęło już niemal trzydzieści lat (komiks powstawał w latach 1990–1996, a pierwsze zbiorcze wydanie ukazało się w roku 1998 nakładem wydawnictwa Kitchen Sink Press), w Polsce nie był on dotąd dostępny. Polski wydawca, Timof Comics, dołożył wszelkich starań, aby polska premiera „Klatek” była dużym wydarzeniem. W ramach promocji albumu wśród gości festiwalu znalazł się także sam Dave McKean.

klatki

Podczas targów można było uczestniczyć w spotkaniu z artystą, które prowadzone było przez Bartka Przybyszewskiego, a także zakupić komiks i uzyskać wrys od autora. Gros prelekcji dotyczył oczywiście wydanego przez Timofa komiksu, autor skorzystał jednak z okazji, aby zaprezentować szerzej swój dorobek, pokazać się jako twórca wszechstronny, a ostatecznie jako przemiły facet z dużym dystansem do swojej osoby.

Przystępując do rysowania „Klatek”, McKean miał już na koncie liczne komiksy tworzone do cudzych scenariuszy. Jego nazwisko szczególnie rozsławiły takie tytuły jak „Sandman”, „Sygnał do szumu” czy „Batman: Azyl Arkham. Poważny dom na poważnej ziemi”. Każde z nich publikowane było pod okiem amerykańskich gigantów, takich jak DC Comics czy Dark Horse. McKean był bowiem jednym z autorów zaliczanych do tzw. brytyjskiej inwazji, czyli szerokiego napływu twórców komiksowych na amerykański rynek, który miał miejsce w latach 80. Jak sam wspomina, na sukces rysowników i scenarzystów z wysp na amerykańskim rynku złożyło się kilka czynników. Przede wszystkim jednak był to po prostu był idealny czas dla nich. Pozwoliło to zaistnieć szerzej takim tuzom jak Alan Moore, Grant Morrison, Garth Ennis, Neil Gaiman, Simon Bisley czy Dave McKean właśnie. Z drugiej strony napływ świeżej krwi pobudził nieco skostniały rynek za oceanem. Autor „Klatek” zresztą na spotkaniu wspominał wprost, że w tamtych czasach komiksy amerykańskie w ogóle przestały się sprzedawać i tamtejsi decydenci nie bardzo umieli sobie z tą sytuacją poradzić. Lekiem okazała się właśnie inwazja autorów z Wysp Brytyjskich.

klatki_p28

Paradoksalnie jednym z bardziej rozpoznawalnych dla Brytyjczyka komiksów jest ten, do którego artysta nie narysował żadnego kadru. Mowa oczywiście o „Sandmanie” Neila Gaimana i Mike’a Dringenberga, do którego McKean przygotowywał jedynie okładki. Prace te jednak są na tyle nowatorskie i charakterystyczne, że na długo stały się znałem rozpoznawczym jego stylu. Artysta łączy przede wszystkim fotografie z malarstwem, tworząc niepokojące kolaże pełne tajemniczych twarzy i cieni. „Sandman” to także pierwszy komiks należący do głównego nurtu amerykańskiego, gdzie na okładce ani razu nie pojawia się postać głównego bohatera.

klatki_p29

Seria o przygodach Śnienia nie jest jedynym przykładem wspólnego komiksu McKeana i Gaimana. Artyści poznali się w latach 80. i rozpoczęli bardzo owocną współpracę, która wydała plon w postaci takich komiksów jak „Violent Cases” (1987), „Black Orchid” (1988), „Sygnał do szumu” (1992) czy „Mr. Punch” (1994). „Sygnał do szumu” wskazywany jest przez Michała Traczyka jako jeden z istotniejszych komiksów, nie tylko wśród pozycji stworzonych przez brytyjski duet, lecz także wśród światowych powieści graficznych w ogóle. Pozycja ta bowiem doczekała się obszernego omówienia w „Powieściach graficznych. Leksykonie” napisanych pod redakcją Jakuba S. Konefała. „Sygnał do szumu” to kameralna, gorzka opowieść o godzeniu się z własną śmiertelnością. Bohaterem opowieści jest słynny reżyser, który dzięki diagnozie lekarza dowiaduje się, że zostało mu raptem kilka miesięcy życia. Daje to impuls do uporządkowania własnego życia oraz godnego się z nim rozstania. Akcja, poprowadzona na dwóch poziomach – rzeczywistych rozmów z najbliższymi oraz tworzonego jedynie w głowie bohatera scenariusza – pozwala wniknąć w głąb psychiki człowieka stojącego nad grobem, który próbuje zrozumieć cel swej egzystencji. Jak zauważa Traczyk w swoim tekście: „Komiks Gaimana i McKeana jest również pytaniem o ludzką egzystencję, o to, z czego składa się życie człowieka (wzorce zachowań, reguły postępowania), będące przecież komunikatem wpisującym się w porządek świata (…), w świadomość innych ludzi”.

klatki_p30

Dave McKean zaistniał na rynku amerykańskim także za sprawą psychodelicznej interpretacji toposu superbohatera i jego nierozerwalnego związku ze złoczyńcami w komiksie „Batman: Azyl Arkham. Poważny dom na poważnej ziemi” ze scenariuszem Granta Morrisona. Niejednoznaczny, wymykający się szufladkowaniu styl Dave’a McKeana doskonale korespondował z opowieścią Szkota, pełną odniesień do freudowskiej psychoanalizy oraz słynnego utworu Lewisa Carrolla, „Alicja w Krainie Czarów”. W „Azylu Arkham” artysta stosuje charakterystyczną dla siebie technikę kolażu, łączy malarstwo z ołówkowym szkicem, dialogi często wpisuje wprost w obraz, rezygnując z klasycznych dymków (również czcionka jest różnorodna, dobrana do każdego bohatera indywidualnie oraz zróżnicowana w zależności od intonacji i nastroju wypowiadającego się bohatera).

Co ciekawe, pierwotnie opowieść o dniu spędzonym przez Batmana w zakładzie karnym dla umysłowo chorych złoczyńców miała mieć objętość zaledwie 48 stron, które następnie rozrosły się do 68, a ostatecznie do ponad 200 wydanych w formie zbiorczej wraz z licznymi dodatkami. Morrison tworzy gęstą, przytłaczającą historię domu Amadeusza Arkhama, który ostatecznie zostanie zaadaptowany na szpital psychiatryczny. Scenarzysta, który z dość zaskakujących – żeby nie powiedzieć wprost dziwacznych – opowieści uczynił swój znak firmowy, ukazuje w „Azylu Arkham” swoje najpełniejsze oblicze. W eksplorowaniu odmętów szaleństwa nie ustępuje mu ani na krok także rysownik. McKean tworzy wąskie, bardzo ciasne panele, symbolizujące postępujące uczycie osaczenia Amadeusza Arkham przez dom, na co wskazuje Przemysław Kołodziej w tekście zawartym w „Powieściach graficznych. Leksykonie”. Jeszcze więcej uwagi szaleństwu, które jest motywem przewodnim komiksu, poświęca Paweł Ciołkiewicz w uhonorowanym Nagrodą im. dra Tomasza Marciniaka tekście „Piętno szaleństwa w Azylu Arkham”, gdzie publicysta pisze: „najbardziej oczywisty schemat interpretacyjny jest wyznaczany przez zestaw literackich, psychoanalitycznych oraz magicznych kategorii odnoszących się do problematyki szaleństwa. Bez wątpienia analiza ukazująca psychologiczną głębię bohaterów, problematyzująca kwestię zdrowia psychicznego Mrocznego Rycerza, czy wreszcie akcentująca magiczną symbolikę szpitala narzuca się tu jako coś oczywistego, niemniej jednak nie jest to jedyna rama teoretyczna, jaką można wykorzystać do interpretacji tego dzieła”. W dalszej części tekstu Ciołkiewicz przedstawia różne tropy interpretacyjne, nie zawsze oczywiste, które rzucają dodatkowe światło na omawiany komiks. Warto na dłużej zatrzymać się przy „Azylu Arkham”, a wszystkim szczególnie zainteresowanym polecam tekst Ciołkiewicza, który dostępny jest na stronie „Gotham w deszczu” (http://www.gothamwdeszczu.com.pl/blog/pietno-szalenstwa-w-azylu-arkham/).

klatki_p498

McKean podkreśla jednak, że to „Klatki” są najważniejszym komiksem w jego karierze. Było to bowiem pierwsze w pełni autorskie dzieło. Artysta na spotkaniu podczas tegorocznych Targów Książki wspominał, że po wielu komiksach pisanych do cudzych scenariuszy czuł potrzebę stworzenia czegoś własnego. „Klatki” miały być więc krokiem naprzód i zamknięciem pewnego etapu w jego życiu, tak prywatnym, jak i zawodowym. Jak sam mówi, miał to być „reset jego działalności artystycznej”. Komiks narodził się z krótkich, niekoniecznie powiązanych ze sobą historyjek, ukazujących życie zwykłych ludzi. Autor szybko zauważył jednak, że jego postaci mogłyby być sąsiadami mieszkającymi w jednym domu. Tak narodziły się „Klatki”, kameralny komiks, którego centralnym punktem jest tajemnicza kamienica, gdzie wprowadza się główny bohater, malarz w okresie kryzysu twórczego. McKean nie ukrywa, że ta postać w pewien sposób pokazuje, kim był w okresie rysowania komiksu. Potwierdzają to słowa artysty, podkreślającego ówczesną potrzebę zdefiniowania siebie, jako malarza na nowo. Tak samo Leo Sabarsky, główny bohater, szuka własnego stylu i natchnienia.

Brytyjczyk umieszcza w „Klatkach” postaci inspirowane jego otoczeniem. W komiksie pojawia się więc jego matka czy znajomi muzycy jazzowi. Część dialogów jest zresztą żywcem zaczerpnięta z rozmów, jakie autor prowadził z przyjaciółmi. Wydaje się, że jedynie postać wyklętego pisarza to w pełni wymysł McKeana. Choć też nie do końca, gdyż kreując postać Jonathana Rusha, artysta próbował przelać na papier swoje wyobrażenie samego Salmana Rushdiego, którego jednak póki co nie było mu dane osobiście poznać.

klatki_p38

McKean zdecydował się w „Klatkach” na spore zmiany w stylu graficznym swoich komiksów. Zrezygnował bowiem ze swych słynnych kolaży, ba, zupełnie odstawił farby i aparat fotograficzny, za to maksymalnie uprościł rysunki. Zamiast z wycyzelowanymi obrazami zostawia czytelnika z ascetycznymi, czarno-białymi kadrami. Jak sam wyjaśnia, była to wyłącznie jego decyzja i artysta nie konsultował się wcześniej z wydawcą. Co skłoniło w takim razie Dave’a McKeana do tak drastycznej zmiany warsztatu? O jednym z powodów wspomniałem parę akapitów wcześniej. Artysta czuł potrzebę zerwania ze swym dotychczasowym wizerunkiem i rozpoczął poszukiwania nowej drogi. Po drugie z kolei, w „Klatkach” po raz pierwszy McKean opowiada swoją historię i to ona jest dla niego najważniejsza. Jak wspomina, zmienił swój styl ciężkiego malarstwa, aby w pełni oddać głos bohaterom komiksu. Czytelnik miał skupić całą swoją uwagę na ich losach, stąd zbyt malarskie plansze mogłoby go rozpraszać. Czy autor osiągnął swój cel? Cóż, fani niepokojących obrazów McKeana mogą poczuć się nieco zawiedzeni, lecz dla samej historii ukazanej w komiksie zabieg ten wydaje się uzasadniony.

Komiks to nie jedyna dziedzina kultury bliska angielskiemu artyście. Oprócz powieści graficznych tworzy on bowiem filmy („Mirror Mask. Gospel of Us” z Martinem Sheenem, „Luna”), spektakle teatralne („Wolf’s Child”) oraz muzykę. Mimo że najbardziej znany jest z współpracy z silnie skomercjalizowanymi wydawcami (nawet jeśli miał tam dużą swobodę), to jednak szersze spojrzenie na jego sztukę daje pełniejszy obraz McKeana jako artysty zaangażowanego i niezależnego. Człowieka, który szuka własnej drogi i nie boi się eksperymentu oraz zerwania z konwencjami. Człowieka, który odnajduje piękno w otaczającym nas świecie i, niczym poeta, potrafi zachwycić się jego prostotą.

Karol Sus

Scenariusz: Dave McKean
Rysunki: Dave McKean
Wydanie: I
Data wydania: Maj 2017
Tytuł oryginału: Cages
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 215×285 mm
Stron: 504
Cena: 169,00 zł
Wydawnictwo: Timof Comics
ISBN: 978-83-65527-35-6

About the author
Karol Sus
Rocznik ‘88. Absolwent Uniwersytetu Warmińsko- Mazurskiego w Olsztynie. Wychowany na micie amerykańskiego snu. Wciąż jeszcze wierzy, że chcieć – to móc. Wolnościowiec. Kinomaniak, meloman, mól książkowy. Namiętnie czyta komiksy. Szczęśliwy mąż i ojciec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *