Armagedon i paranoja – Rodric Braithwaite

Broń atomowa mogła przyczynić się do końca wojen – zniszczenie, do którego jest zdolna, powinno przecież skłonić odpowiednich ludzi do myślenia. Zamiast tego dała początek wyścigowi zbrojeń, który trwał przez blisko pół wieku, stawiając przeciętnych obywateli w sytuacji permanentnego poczucia zagrożenia.

Kiedy myślimy o drugiej wojnie światowej, często w pierwszej kolejności przychodzi nam do głowy Holokaust, Powstanie Warszawskie czy marsz niemieckich wojsk w głąb Rosji, tymczasem kluczowe dla dalszych losów świata wydarzenia zaistniały po drugiej stronie globu, w Hiroszimie i Nagasaki. Zrzucone na te miasta bomby położyły kres wojnie, ale zapoczątkowały coś strasznego – okres terroru, nieznośnego napięcia i nieustającej propagandy, na którego określenie trudno było znaleźć odpowiednie słowa. Dwa mocarstwa straszyły się nawzajem, jednocześnie decydując o losach reszty świata, z godną podziwu ignorancją wykonując kolejne próby jądrowe.

Jaka była stawka tej gry? Oczywiście hegemonia, mocarstwowy status, jaki można było uzyskać większym „straszakiem”. Im bardziej śmiercionośna broń, tym lepiej. Fakt, że pomimo ogromnych napięć nikt nie zdecydował się jej użyć, to raczej ogromne szczęście niż świadectwo ludzkiej wstrzemięźliwości. Amerykanie i Brytyjczycy prace nad bombą rozpoczęli już w latach 1940-1941, żeby uprzedzić atak Hitlera, ale ostatecznie to ci pierwsi zdecydowali się zrzucić „atomówkę” (swoją drogą okropne słowo, odzierające z potworności skutki zdetonowania takowej). Na Projekt Manhattan wydano dwa miliardy dolarów, gdyby nie zrzucono gdzieś bomby, podatnicy mogliby mieć pretensje, że zmarnowano ich pieniądze. Dobrze, że wtedy informacje nie były tak szeroko dostępne i świadomość społeczna tak marna, inaczej mieliby pretensje na przykład o to, że zabito tylu niewinnych ludzi.

Braithwaite sprawnie prowadzi narrację obydwu stron zimnej wojny, skacząc między jedną stroną konfliktu a drugą, rozprawiając się z nieporadną propagandą, zaślepionymi rządzą zwycięstwa przywódcami, ale też chwaląc tych, którzy kierowali się zdrowym rozsądkiem i do użycia bomb nie dopuścili. Stroszenie piórek między Wschodem i Zachodem trwa nadal, chociaż Rosja i USA nie są już takimi mocarstwami, jak kiedyś. Stany Zjednoczone, pomimo złożonej dziesięć lat temu przez prezydenta Obamę deklaracji, że ich celem jest świat bez broni nuklearnej, nadal takową posiadają, rzekomo w razie niebezpieczeństwa. Rosjanie na żadne hipokryzyjne deklaracje nawet się nie silą.

Tytuł: Armagedon i paranoja
Autor: Rodric Braithwaite
Liczba stron: 562
Rok wydania: 2019
Wydawnictwo: Znak

About the author
Łukasz Muniowski
Doktor literatury amerykańskiej. Jego teksty pojawiały się w Krytyce Politycznej, Czasie Kultury, Dwutygodniku i Filozofuj. Mieszka z kilkoma psami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *