Ari-adne cz. I

 

 

Nie postąpiłam przecież wbrew woli Ojca. Obrzydła mu już ta niepotrzebna ofiara. Dość się napatrzył na zbrukane ścierwa, które wydalił z siebie Minotaur. Ostatnią wyprawę do Aten odbył już w innym celu niż poprzednie. Ojciec wyruszył z myślą odnalezienia wybawcy, kogoś, kto uwolni nas od żarłocznego potwora. Nie mówił o tym głośno, podważyłoby to jego autorytet. Minos-praworządca, Minos-sędzia sprawiedliwy przecież nie mógł się mylić. Ciekawe jak teraz będzie tłumaczył tę ostatnią swoją wyprawę po kontrybucję: kolejne ofiary dla mojego brata zamkniętego w labiryncie?
Minęło dziewięć lat i mój ojciec, władca Krety, wypłynął w kierunku Aten, aby ponownie upomnieć się o ofiarę dla Minotaura. Tym razem spotkał się osobiście z królem Aten i zaskoczył go prośbą o Jego syna. Zapewne przeraziło to Ajgeusa: Czyżby miał stracić dopiero co odzyskanego syna? A któż jest panem życia? Czy syn Ajgeusa jest jego własnością?
Młody Tezeusz dostrzegł w spotkaniu z Minosem szansę.
Szansę na co?
Może na nową przygodę?
Dziś myślę, że jego serce umiało otworzyć się na jakiś wewnętrzny głos. Tezeusz na pewno zgadywał, ale jego boska natura mogła dopomóc mu w podjęciu decyzji. Postanowił zrobić wszystko, aby nikt więcej nie zginął w labiryncie Minotaura. Syn króla Aten postawił na szali własne życie. Obiecał jednak, że powróci, że jego okręt przygnany zostanie z powrotem do rodzinnego portu, że na maszcie zawiśnie biały żagiel.
Tak się nie stanie. Die-us zaplanował inny koniec tej historii. Dzięki mojej ofierze Tezeusz przeżyje. Śmierć jednak i tak swoje żniwo zbierze. Takie jest prawo.
Jakże trudno tak żyć. Staram się być dzielna, ale w moim sercu ukrywam małą dziewczynkę. Przestraszona Ari-adne wciąż błąka się po krętych krużgankach ojcowskiego pałacu, niebezpiecznych i ciemnych. Szukając słońca lubiłam siadywać na ciepłych kamieniach patio. Przypatrywałam się splotom winorośli pnącym się po otaczających mnie kolumnach. Plamy słońca igrały z wodą w misie fontanny. Fala za falą odbijały się od brzegów misy i tak trwał codzienny spektakl: Taniec ognia i wody od wschodu aż do zachodu słońca. Życia w pałacu nie mogę nazwać sielanką. Córka króla powinna być szczęśliwa. Ojciec o to zabiegał osobiście, kiedy powracał ze swoich wojen. Wyruszał na nie jednak zbyt często. Wciąż za nim tęsknię, szczególnie za jego uważnym spojrzeniem i za słowami: „Do zobaczenia”, które dawały nadzieje, że powróci. Lubię wracać pamięcią do chwil, kiedy zabieral mnie na dlugie spacery i opowiadal przedziwne i barwne historie. Nigdy nie wiedzialam czy sa prawdziwe.
Die-us twierdzi, że tęsknota jest konieczna, że z tęsknoty nadzieja wyrasta. Może tak jest, jednak mam wrażenie, że gdy próba trwa zbyt długo, sam czas czy może samo oswojenie tęsknoty powoli wypiera nadzieję. Przyzwyczajam się do braku Ojca.
Wciąż czuję smak pocałunków Tezeusza. Znów stało się inaczej niż pragnęłam. Tezeusz dobije do brzegów Peloponezu beze mnie. Nie zostanę żoną następcy króla Aten. Nie urodzę jego dzieci. Nigdy już go nie zobaczę. Czas się zatrzymał, kiedy dotknął z czułością mojej twarzy a później przytulił do serca. Mógł to być nic nieznaczący gest? Czy może była to obietnica? Czy spojrzenie, dotyk i słowo, jeśli są zgodne i sobie nie przeczą mogą kłamać?
Opuściłam ojca niesiona na fali zauroczenia Tezeuszem, a fala życia poniosła go ku innemu przeznaczeniu. Nasze historie splotły się tylko na chwilę. Die-us twierdzi, że szybko zapomnę o Tezeuszu. Trudno mi uwierzyć, że pogodzę się z faktem, iż moje marzenie tak bliskie realizacji nie spełni się. Die-us, gdy zapytałam go o to, kto zostanie żoną Tezeusza, milczy. Podejrzewam, że wie, kim jest ta kobieta. Dlaczego nie chce mi powiedzieć? Nie potrafię wyobrazić sobie jej twarzy. Widzę przy nim tylko siebie.
– Die-usie! Możesz mnie tu więzić, zasypać klejnotami gwiazd, ale moje serce nie zapomni. Nie chcę wyrzec się żalu. Pragnę tego smutku. Zamierzam tęsknić i nigdy nie zapomnieć.
Najstraszniejsze w tym wszystkim jest to, że postanowił mi również odebrać nadzieję.
To tęsknota przygnała mnie na brzeg morza, aby powitać powracającego z Aten Ojca. Obcy okręt stanął na kotwicy, spuszczono czarne żagle z masztów. Żaden dźwięk nie dochodził do moich uszu. Cisza. Jakby już byli martwi. Ojciec przypłynął ze zwierzyną, na która zapoluje Minotaur. Spodziewałam się krzyków i płaczu. Dlaczego nikt nie błaga o litość? Nie znałam zamiarów Ojca. Nigdy nikomu nie zwierzał się ze swoich planów. Widziałam wtedy to wydarzenie jak wszyscy inni: Król Krety potężny Minos, Pan na Knossos przypłynął z żywym mięsem dla mojego chorego brata. Minos nie potrafił sam zdobyć się na gest finalny przerywający życie Minotaura. Potwór był po części jego synem. Dlatego Ojciec stał się jego niewolnikiem. Ofiarą własnej miłości do szalonego potomka. Nie chcąc go stracić utrzymywał go przy życiu poświęcając innych. Psuło to nasze relacje. Zaczynała się w nie wdzierać nieufność. Potężny król i niezwyciężony wojownik nie potrafił uwolnić ani siebie ani Krety od własnego syna bestii.
Minotaur znał drogę do wyjścia. Brama otwierała się tylko wtedy, gdy przynoszono więźniowi posiłek. Bestia porywała swoje ofiary i zaciągała w głąb labiryntu, by zasiąść tam do makabrycznej uczty. Psuło to moje relacje z ojcem. Zaczynała się wdzierać w nie podejrzliwość. Potężny król i niezwyciężony wojownik nie potrafił uwolnić ani siebie, ani Krety od własnego syna bestii. To, że Minotaur został ukryty w skomplikowanej pułapce, nie rozwiązywało problemu. Co noc słychać było jego ryki. Przerażał mnie jego niezaspokojony głód. Widok jego twierdzy budził we mnie grozę. On z niej nie wychodził, ale chyba każdego prześladowała koszmarna wizja znalezienia się z nim sam na sam.
Ojciec był dobrym politykiem, wiedział, że swoich poddanych należy karmić strachem. Dlatego zapewne, nie tylko litością się kierował, utrzymując człowieka-byka przy życiu.

Szalupa z żałobnym orszakiem podpływała do brzegu. Ciepłe światło zachodzącego słońca miękko kładło się na falach. Czekałam. Na łodzi znajdowało się kilku mężczyzn o podobnej posturze, blask słońca zamazywał szczegóły. Kiedy łódź dobiła do brzegu zdałam sobie sprawę, że jeńcy nie zostali skrępowani. Przypłynęły kolejne łodzie, a słudzy już czekali na brzegu, aby godnie zaprowadzić swojego króla do pałacu. Wciąż nie mogłam wypatrzyć Ojca. Moją uwagę zwrócił młody mężczyzna, zapewne jeden z Ateńczyków. Wysoki i szczupły o jasnym i pewnym spojrzeniu popatrzył na mnie z zaciekawieniem, ukłonił i odwrócił wzrok. Za szybko. Jego ubiór wskazywał, że jest kimś więcej niż jednym z ludu. Biała tunika, którą nosił została obszyta złotym haftem, stopy obute miał w sandały, wykonane z najlepszego gatunku skóry, a przedramię opinała mu gruba, również skórzana klamra. Poza tym nie nosił żadnych ozdób. Jego sposób bycia sugerował jednak bardzo dobre wychowanie. W tym momencie dostrzegłam Ojca, ponieważ obserwowany przeze mnie Ateńczyk podszedł do niego. Ojciec rozmawiał z nim jak z równym sobie. Wygląda na to, że nie jest jednym z jeńców! – pomyślałam i od razu poczułam ogromną ulgę, która przerodziła się w radość i wdzięczność równocześnie.
– Muszę go poznać, dowiedzieć się kim jest i po co Ojciec sprowadził go do Knossos.
Moja radość nie trwała długo, szybko zastąpił ją niepokój.
Po powrocie do pałacu rozpoczęły się przygotowania do uczty. Zanurzyłam się w aromatycznej kąpieli, przy której uwijały się moje dwie niewolnice: Aiglę i Mitylenę. Kiedy obmywały a później masowały moje ciało, moja wyobraźnia podsuwała mi różne wersje zbliżającego się spotkania z Ateńczykiem. Byłam ogromnie przejęta, tak bardzo, że nie słyszałam o czym rozmawiają niewolnice. Spojrzałam na Mitylenę dopiero, gdy ponowiła swoje pytanie. Spuściła wzrok i poprosiła abym wybrała tunikę, którą chcę założyć. Zapytała również czy słyszałam o tym, że przed złożeniem ofiary Minotaurowi Ojciec pragnie urządzić zawody.
– Dlaczego Ojciec przyjmuje z takimi honorami jeńców, przeznaczonych na obiad dla Minotaura? – zdziwiłam się po raz kolejny. Może podczas uczty uda nam się porozmawiać ? Chciałabym aby wyjaśnił mi swoje niekonwencjonalne zachowanie. Wiedziałam jednak, że tego nie zrobi.
Byłam ogromnie przejęta, działo się coś niezwykłego.
Układanie włosów trwało niemiłosiernie długo. Aigla bardzo się starała, abym wyglądała olśniewająco, ale ja nigdy nie potrafiłam skupić się na toaletowych czynnościach. Szczególnie, że wszystko wykonują za mnie inni. Nudzi mnie to. Mitylena przyniosła prostą, długą i białą tunikę ozdobioną jedynie na ramionach srebrnym sznurkiem. Na głowę nałożyłam diadem inkrustowany czarnymi perłami. Nosiłam go zawsze wtedy, gdy żegnałam się z Ojcem. I choć nie było to pożegnanie, zaważyła moja przekorna natura, gdyż Ojciec nie wyjaśnił mi tego całego zamieszania. Ofiara ma być złożona, czyli idę na ucztę pożegnalną. Czyżby Ateńczyk miał jednak zginąć? Stalowa obręcz strachu zacisnęła się na moim żołądku.
– I znowu niczego nie tknę ze stołu! Jak można ucztować z kimś, kto za chwilę sam zostanie podany jako upiorna przekąska dla szaleńca? Może Ojca udałoby się obłaskawić? I przede wszystkim jakie ma plany względem tego Ateńczyka? Na uczcie jednak moje niepewności nie zostały rozwiane. Jeńcy byli traktowani z honorami, ale król milczał, milczeli więc i poddani, i „goście” z Aten, a ja nie dowiedziałam się niczego więcej.
Szukałam jego oczu przez cały wieczór. Czasem nasze spojrzenia krzyżowały się. Zawsze wtedy przechodził mnie przyjemny dreszcz. Aigla szepnęła mi do ucha, że Ateńczyk ma na imię Tezeusz.
– Tezeuszu, kim jesteś? Jeśli z tobą nie porozmawiam to chyba oszaleję!
Lekki uśmiech rozjaśnił jego twarz jakby usłyszał moje myśli, a może jakby chciał dodać mi odwagi.
– Tezeuszu nie mogę tutaj z tobą rozmawiać.
Nakazałam Aigli, aby dyskretnie przekazała dla niego wiadomość:
„Spotkajmy się jutro po zapasach, przyjdę do ciebie osobiście, czekaj na mnie w podziemiach areny.”

Maria Peszt 

About the author
Maria Peszt
przede wszystkim mama małej czwórki (Martynki, Miry, Michałka i Maksa); absolwentka iberystyki na UJ i studentka Studium Literacko-Artystycznego UJ. Uwielbia góry, las i łąkę. W wolnym czasie pisze baśnie, wiersze i opowiadania, śpiewa, maluje i szuka natchnienia w spotkaniach z przyjaciółmi i w historiach wyczytanych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *