Arachnopolifonia, czyli „Babie lato” – recenzja komiksu „Amazing Spider-Man #03: Spiderversum”

„Spiderversum” to wydarzenie o rozmachu, jakiego jeszcze w świecie Człowieka Pająka nie widziano. Oto Dziedziczący, ród międzygalaktycznych wampirzych łowców, rozpoczyna polowanie na Spider-Manów zasiedlających każdy zakątek marvelowskiego multiversum. Dan Slott, konstruując opowieść o takiej skali, wziął na swoje barki naprawdę nielichy ciężar, tym bardziej że nie jest to scenarzysta, o którym można by napisać, że zjadł zęby na crossoverach (jedyną jego wprawką w tym temacie była bodajże „Pajęcza Wyspa”). Przygody Spider-Mana tworzył jednak na tyle długo, że zabierając się za „Spiderversum”, jak nikt czuł ducha tej postaci.

AmazingSpider3

Już na wstępie muszę napisać, że jest dobrze, nawet bardzo dobrze. Przedstawiona opowieść stanowi doskonałą lekturę i nie mam wątpliwości, że za kilka lat wejdzie do kanonu przygód Petera Parkera. Założenia fabularne nie są tutaj zbyt odkrywcze. Pojawia się zagrożenie o gigantycznej skali, rośnie liczba ofiar, a ci, którzy przeżyli, jednoczą się, aby ostatecznie odnieść spektakularne zwycięstwo. Widzieliśmy to już nie raz i nie dwa. Szkopuł w tym, że tym razem ofiarami są różne wersje Spider-Mana, co daje twórcom doskonałą okazję do przypomnienia starszych i stworzenia wielu nowych, alternatywnych wersji naszego bohatera. Slott pokazuje tym samym, że jest nie tylko płodnym scenarzystą, ale także wielkim fanem, który potrafi wyciągnąć z niebytu nawet najmniej znane wariacje na temat Pajączka. A wszystko to podaje z uwzględnieniem totemicznej mitologii, jaką do serii wprowadził J. M. Straczynski.

Implementując do opowieści kolejne wersje herosa, Slott często nie ogranicza się do samej postaci, ale przedstawia również jej macierzysty świat. W przypadku uniwersum komiksowego wiąże się to zwykle z oddaniem realiów danej rzeczywistości, ale już sięgając po światy wywodzące się z innych mediów, autor przekłada je na język sztuki sekwencyjnej w stosunku 1:1. Dlatego Nowy Jork Spider-Mana z klasycznej kreskówki jest pastelowy, wieżowce mają tylko sześć okien w jednym rzędzie, a jedyny neon w mieście rozbłyska na budynku-siedzibie „Daily Bugle”. Czasami ofiarami tego typu zabaw padają również komiksowi Spider-Mani – jedna z japońskich wersji superbohatera ma około metra wzrostu, wielkie oczy widoczne zza maski i oczywiście jest czarno-biała. Przykłady mógłbym mnożyć, ale w tym przypadku najlepiej wyłapać je samemu. Tak, „wyłapać” jest dobrym słowem, dużo Pajączków bowiem pojawia się w historii dosłownie w jednym kadrze, więc łatwo ich przegapić. Żaden z nich jednak nie jest przypadkowy. Każda, nawet najbardziej irracjonalna, postać jest dobrze przemyślana i jeśli nie została stworzona od podstaw, to na pewno gdzieś już wcześniej się pojawiła. Całkiem nowych Spider-Manów nie jest tutaj zresztą aż tak dużo, a większość z nich została wprowadzona do marvelowskiego uniwersum na łamach miniserii towarzyszących wydarzeniu: „Edge of Spider-Verse”, „Spider-Verse” i „Spider-Verse Team-Up”.

AmazingSpider3_p1

Egmont zdecydował się na wydanie w jednym tomie tylko głównej opowieści. Jeden z wątków pobocznych znajdziemy w wydanym równocześnie drugim tomie „Spider-Mana 2099”. Ponadto drugi zeszyt miniserii „Edge of Spider-Verse” zamieszczony został w 144. tomie Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela („Spider-Gwen: Ścigana”). Wydanie historii bazowej w jednym tomie było słusznym posunięciem, chociaż nieco doskwiera brak „Spider-Woman” i „Scarlet Spiders” – dwóch serii, w których rozwinięte zostały istotne wątki poboczne (kilka ważnych pojawia się również w „Spider-Verse Team-Up”). Jednak powiązane epizody tylko by rozwlekły główną opowieść, nie mówiąc o tym, że z ich „ważnością” i poziomem różnie bywa.

Slott nie gubi się w swojej opowieści, klarownie pokazuje kolejne wydarzenia, a spora ilość dialogów nie przeszkadza w płynności lektury. Cały komiks Spider-Manami stoi i każdy z nich, któremu scenarzysta pozwolił się odezwać, udowadnia, że jest kimś więcej niż kolejnym Peterem Parkerem w alternatywnym kostiumie. Spider-Punk przeklina, Spider-Szynka ironicznie wszystko komentuje, a Spider-UK z pokorą przyjmuje rolę międzygalaktycznego przewoźnika, chociaż ma zadatki na lidera. Każdy Pająk ma tu swoje miejsce. I tylko jeden z nich nie jest w stanie się z tym faktem pogodzić: Superior Spider-Man. Wątek konfliktu pomiędzy Peterem a Otto powraca dzięki temu z nową siłą, w dodatku w tradycyjnej, fizycznej wersji. Napięcie nieprzerwanie wisi w powietrzu, a my tylko czekamy, kiedy eksploduje.

AmazingSpider3_p2

Z przejrzystą fabułą idealnie współgrają rysunki. Olivier Coipel i Giuseppe Camuncoli mają różne style, lecz tutaj płynnie się one uzupełniają i pogrążeni w lekturze właściwie nie zauważamy zmian warty na stanowisku rysownika. Coipel nie szarżuje, oszczędzając nam wizerunków postaci o posturze zbliżonej do kwadratu, natomiast Camuncoli po prostu robi swoje. Z tej dwójki francuski rysownik wypada lepiej, ale jest to przewaga, która nie rzutuje na odbiór prac jego włoskiego kolegi. Dobrze, że tym razem zrezygnowano z usług Humberta Ramosa. Jego wyrazista, karykaturalna kreska niepotrzebnie zaburzyłaby odbiór opowieści. A w fabule o rozmiarach „Spiderversum” każdy przejaw chaosu, nawet graficznego, należy uznać za element zbyteczny.

Nie potrafię wskazać słabego elementu omawianego komiksu. Wszystko mi tu grało, a każdy kąsek serwowany przez Dana Slotta przyjmowałem z zachwytem i apetytem na więcej. Zdaję sobie jednak sprawę, że zadecydował tutaj sentyment do głównego bohatera. Spider-Mana lubię od lat 90. i większość z wydawanych w naszym kraju pajęczych tytułów staram się stawiać na półce (a jest ich całkiem sporo – WKKM oraz Egmont nadrabiają wieloletnie zaległości w tym temacie). Jednocześnie uczciwie muszę przyznać, że „Spiderversum” raczej nie przekona nowych czytelników. Za dużo tu materiału dla fanów, zbyt wielu bohaterów osadzonych w rozbudowanej mitologii tego międzywymiarowego świata, aby świeży czytelnik się w tym wszystkim odnalazł. Niemniej, jeśli jesteście chociaż trochę zaprawieni w lekturze tytułów z Domu Pomysłów, to sobie poradzicie. To świetny, epicki komiks, który nie jest niczym więcej niż nienagannie zrealizowaną superbohaterską nawalanką. Dla fanów Pająka pozycja obowiązkowa, dla tych zaś, którzy swoją przygodę z Marvelem zaczęli od ekranizacji, rzecz warta polecenia. Wszystkim pozostałym, zwłaszcza niedzielnym czytelnikom powieści graficznych, mogę ten tytuł polecić tylko w przypadku, jeśli chcą się przekonać, jak wygląda wielkie superbohaterskie wydarzenie zwane crossoverem (tudzież eventem).

Paweł Panic

Scenariusz: Dan Slott
Rysunki: Olivier Coipel, Giuseppe Camuncoli
Wydanie: I
Data wydania: Maj 2018
Druk: kolor
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 170×260 mm
Stron: 168
Cena: 39,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328126565

About the author
Paweł Panic
Z wykształcenia historyk, z zawodu muzealnik. Lubi czytać komiksy i stare czasopisma o grach komputerowych, a przede wszystkim pisać. Pisze głównie o tym, co przeczytał. Jego teksty znaleźć można na portalu Aleja Komiksu, w Zeszytach Komiksowych oraz w książce „Komiks i jego konteksty”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *