Apollo – piękny tylko na zewnątrz

Gdy spytać przypadkowego człowieka, kto wśród bogów olimpijskich dzierżył palmę pierwszeństwa jako pierwszy w dziejach Mister Uniwersum, każdy oczywiście wskaże na Apollina. Syn Zeusa i tytanki Leto albo był rzeczywiście najpiękniejszym z bogów, albo się za takiego uważał i nikt nie śmiał wyprowadzać go z błędu. O, ten bóg, jak już sobie coś wmówił, lepiej mu było się nie sprzeciwiać. Być może twarz miał piękną, ale charakter okropny, co nie jest takim znów ewenementem, bo zdarza się i wśród śmiertelników. Jego próżność nie miała granic, a gwałtownością i okrucieństwem dorównywał Aresowi. Według mitografów był jedną z postaci egipskiego Horusa, jako że mitologia grecka i egipska wbrew pozorom były ze sobą powiązane. I nie tylko one.

Leto (inaczej Latona) urodziła swe bliźnięta po siedmiu miesiącach ciąży, rozumując więc po ludzku były one wcześniakami. Tytanka oddała je na wychowanie różnym piastunkom, obawiając się by dzieci nie skrzywdził wąż Pyton, będacy jej zapamiętałym wrogiem (czy to Wam czegoś nie przypomina?). Wychowawczynią małego Apollina stała się Temida, bogini sprawiedliwości, która karmiła go nektarem i ambrozją. Efekt spożywania boskiego pokarmu był taki, że już na czwarty dzień po swych narodzinach Apollo zażądał, by dano mu łuk i strzały. Żądanie to spełnił Hefajstos, przyzwyczajony do spełniania kaprysów sióstr i braci. Otrzymawszy broń Apollo ruszył z pogoń za Pytonem, zapędził go aż do Delf i tam zabił. Ponieważ stało się to w wyroczni, należącej do Matki Ziemi, ta poskarżyła się Zeusowi. Król bogów, aczkolwiek prywatnie był po stronie syna, musiał nakazać mu pokutę. Ustanowił mianowicie ku czci Pytona igrzyska sportowe, którym Apollo miał przewodniczyć. Ponadto nakazał synowi udać się do Tempe celem oczyszczenia, ale krnąbrny chłopak wolał popłynąć w towarzystwie siostry Artemidy do Ajgilai, a potem do Tarray.

Po powrocie Apollo zaprzyjaźnił się z koźlonogim Panem, który nauczył go sztuki przepowiadania przyszłości. Następnie przywłaszczył sobie delficką wyrocznię, razem z kapłankami. Odwiedziły go tam Leto i Artemida. Podczas ich pobytu w Delfach miał miejsce przykry wypadek – otóż olbrzym imieniem Titios usiłował zgwałcić Leto. Usłyszawszy jej krzyk Apollo przybiegł matce na pomoc i zabił napastnika. Tym razem Zeus był z niego bardzo zadowolony, gdyż czyn ten uznał za słuszny. Niestety następny postępek Apollina był paskudny, a także mało szlachetny. Obrażony tym, że pasterz kóz Marsjasz (według jednej z wersji wiejski chłopak, według drugiej satyr) przechwala się swą grą na flecie, wyzwał go na pojedynek. Sam grał na swej ulubionej lirze. Żaden z zawodników nie wiedział, że flet został przeklęty przez Atenę, która uznała, że grając na nim brzydko wygląda (ach, ta kobieca próżność). Klątwa ściągnęła na Marsjasza nieszczęście. Apollinowi przyszedł do głowy iście diabelski pomysł – rzucił Marsjaszowi wyzwanie, by ten odwrócił swój instrument i w ten sposób na nim zagrał. Z lirą sprawa była łatwa, z fletem oczywiście nie mogła się udać. Sędziujące w zawodach Muzy były zmuszone wydać wyrok na korzyść Apollina, który wtedy zemścił się na Marsjaszu, obdzierając go ze skóry.

Następnie nasz piękniś wygrał jeszcze jedne zawody muzyczne, tym razem z bożkiem Panem i odtąd był uważany za – między innymi – boga muzyki i przygrywał innym bogom podczas ich uczt na Olimpie. Oczywiście nie było to całe jego zajęcie. Przede wszystkim pilnował jakiś czas świętego bydła bogów, póki nie przekazał trzód Hermesowi, no a poza tym oczywiście… romansował, i to na lewo i prawo. Jego wybrankami bywały śmiertelniczki, nimfy, a podobno żadna mu się nie oparła, za wyjątkiem – jak chce legenda – jednej dziewczyny, córki żony wiejskiego bogacza Idasa. Cała sprawa była zresztą wynikiem intrygi Hermesa, który założył się z przyrodnim bratem, że ten nie zdoła uwieść młodej mężatki, Marpessy, którą przedstawił jako bezwzględnie wierną Idasowi i cnotliwą. Apollo rzeczywiście nic nie wskórał, ale nie chciał uznać swej przegranej i odwołał się do Zeusa. Ten wydał ciekawy wyrok – stwierdził mianowicie, że Marpessa jest nie tyle cnotliwa, co piramidalnie głupia i w związku z tym nie ma co mówić o wygranej Hermesa.

Tak naprawdę na wdzięki Apollina pozostała nieczuła też jedna z nimf, Dafne, która uciekła przed nim dzięki pomocy samej Matki Ziemi. Na znak żałoby bóg odtąd stale nosił laurowy wianek (Dafne oznacza po grecku laur). Wcześniej Apollo spowodował, ze nimfy zamordowały innego zalotnika Dafne, Leukipposa, ale jak widac nic mu to nie pomogło. Wkrótce po tym smutnym wydarzeniu Apollo pocieszył się, tym razem w ramionach pięknego chłopca, Hiacynta. Był to książę Sparty, w którym kochały się zarówno kobiety jak i mężczyźni, między innymi poeta Tamyris. Apollo pozbył się rywala w bardzo nieładny sposób – doniósł mianowicie Muzom, że poeta przechwalał się, iż potrafi lepiej śpiewac niż one. Muzy oślepiły Tamyrisa, pozbawiły go też głosu i umiejętności gry na harfie. Jednak Apollo niedługo cieszył się swym chłopaczkiem. Zazdrosny o niego bóg Wiatru Zachodniego zemścił się za to, że został odtrącony, zabijając Hiacynta dyskiem sportowym. Z krwi księcia wyrosły hiacynty.

Zdarzyło się raz, że Apollo sprzeciwił się ojcu, wskrzeszając wbrew jego woli lekarza Asklepiosa, swego syna. Rozgniewany Zeus postanowił zesłać go do Tartaru, ale wtedy za synem wstawiła się Leto.Ostatecznie zamieniono mu ten wyrok na rok pracy w owczarni niejakiego Admetosa. Ta nauczka utemperowała nieco Apollina. Uspokoił się, a nawet sprowadził Muzy do swojej wyroczni w Delfach, gdzie nauczył je obyczajnego zachowania i następnie został ich zwierzchnikiem. Z jedną z nich, Thalią, miał nawet całą gromadkę synów, zwanych korybantami. Jako bóg obdarzony mocą przepowiadania przyszłości sprawował też pieczę nad wieszczkami, szczególnie tymi z Delf. Pośrednio jego uzdolnienia w tym kierunku stały się przyczyną upadku Troi. Apollo nauczył mianowicie Kassandrę, która bardzo mu się podobała, sztuki wieszczenia, jednak dziewczyna mimo otrzymania upragnionego daru nie chciała mu się oddać. Wtedy Apollo sprawił, że choć przepowiadała przyszłość prawidłowo, nikt jej nie wierzył.

Do tej pory imieniem „Apollo” okreslamy pieknego mężczyznę. I nie tylko – w końcu to imię nadano serii pojazdów kosmicznych, które wyniosły człowieka z Ziemi na Księżyć. I był to niejako jego ostatni dar dla ludzkości.

 Luiza „Eviva” Dobrzyńska

About the author
Technik MD, czyli maniakalno-depresyjny. Histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Na co dzień pracuje z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *