Amerykańskie nocniki – recenzja „Opiekunki” Lucyny Olejniczak

okładkaLucynę Olejniczak, autorkę „Opiekunki” poznałam w Siedlcach, podczas Festiwalu Literatury Kobiecej. Pamiętam, jak siedziałyśmy przy stole wraz z innymi pisarkami i Lucyna w jakimś momencie zapytała:
– Jaki tytuł nadać mojej powieści?
– A o czym jest? – Zapytałam i wówczas pierwszy raz usłyszałam o „Opiekunce”.
Minęło pół roku i cienka książka, którą pochłonęłam w dwa dni, leży na mojej półce, a z tylniej okładki uśmiecha się do mnie Lucy.

Muszę przyznać, że pisarka wykonała kawał dobrej roboty, a odmalowany przez nią świat jest tak pełen ciepła i żywych postaci, że aż nie chce się z niego wychodzić.

Powieść miała swoją premierę wiele lat temu, ale dopiero Andrzej Gumulak, czyli wydawnictwo Czarno na Białym, zrobił z niej zasłużony bestseller. W czasach komuny, osób takich, jak Lucy, było bardzo wiele: w Polsce półki w sklepach świeciły pustkami, stało się w gigantycznych kolejkach za papierem toaletowym a o prawdziwych adidasach, czy kolorowych, modnych ciuchach można było co najwyżej pomarzyć. Dzisiaj te czasy wydają się zamierzchłe, a dla młodego pokolenia, wręcz niewyobrażalne. Ale dla nas, ludzi, którzy urodzili się przed przewrotem, to wspomnienia.

Główna bohaterka powieści, Lucy, opuszcza kraj, żeby śnić amerykański sen o łatwych pieniądzach i pięknym, bajkowym świecie. W Polsce zostawia jednak dzieci, do których tęsknota w kolejnych latach będzie jednym z problemów i przyspieszy decyzję o powrocie. W ojczyźnie zostawia też męża, który po jej wyjeździe, wysprzedaje niemal cały dobytek i z mieszkania robi melinę. Gdzie w tym czasie jest Lucy?

Poznajemy ją, kiedy wchodzi do mieszkania pierwszej swojej pracodawczyni. W języku angielskim potrafi skleić tylko kilka zdań, więc przytakuje i uśmiecha się, nie mając pojęcia, co się do niej mówi. W podróż do miasta marzeń zabrała ze sobą słownik i rozmówki. Za oknami mieszkania, w którym ma zająć się starszą kobietą, cierpiącą na demencję, rozciąga się Ameryka. Wabi dźwiękami klaksonów, kolorowymi, uśmiechniętymi ludźmi i sklepami, gdzie półki uginają się od towaru. Tymczasem Lucy wraz z pracą, otrzymuje stary, zakurzony fotel i staruszkę, która w kolejnych tygodniach nie odstępuje jej na krok, trzymając w dusznym domu i codziennie snując tę samą historię swojego życia.

LucyChociaż na pierwszych stronach może zdumiewać podejście tytułowej opiekunki do swojej podopiecznej, którą traktuje jak zło konieczne i można śmiać się z jej gaf, gdy nie potrafi odkręcić prysznica, albo porozumieć się ze swoją pacjentką; na kolejnych stronach ją pokochamy. Dlaczego? Ponieważ „Opiekunka” to pełna ciepła opowieść, gdzie ludzie nie koniecznie jednak są dobrzy. Szala tego, co jest złe, a co dobre, przesuwa się wraz z kolejnymi pochłanianymi przez nas kartkami. Pobudza nas do myślenia, uświadamiając, jak wielkim poświęceniem jest praca przy starszych ludziach i jak wiele potrzeba w niej cierpliwości. I, że łatwo można przelać na nich uczucia, gdy jest się kompletnie samym w wielkiej, nowoczesnej Ameryce.

Zachwyciła mnie galeria postaci, którą Lucyna Olejniczak obrysowała wyraźną kreską: mamy tu Polaków, którzy szukają pracy i płaczą, słysząc w kościele polską kolędę, ale mamy też Polaków, którzy wykorzystują świeżo przyjeżdżające do USA kobiety. Mamy pokręconych staruszków, z których jeden uważa, że umarł, inny wierzy w reinkarnację i z godnością czeka na koniec życia. W mojej pamięci na długo zostanie portret pierwszej podopiecznej, Lindy. Była nią starsza kobieta, piękna i wewnętrznie wciąż młoda, uwięziona w ciele staruszki. Jej codzienne starania o to, by o siebie dbać, wzruszają, szczególnie, gdy nakładają się na nie rozpaczliwe zmagania z chorobą. Gwarantuję, że będziecie śmiać się przez łzy, gdy nasza staruszka uzna, że po wtorku nastąpił czwartek, a środa gdzieś poszła, więc trzeba powiadomić o tym Biały Dom. Tak samo, jak łzy stają w oczach, gdy śledzimy losy kolejnej podopiecznej Lucy, którą podstępne wnuczki odcinają od pieniędzy… Długo by wymieniać zalety książki. Myślę, że najprościej będzie sięgnąć po nią i przeczytać. Kolejna gwarancja ode mnie: pochłoniecie tę książkę w jeden dzień, ale długo o niej nie zapomnicie.

Małgorzata Warda

Tytuł: Lucyna Olejniczak

Autor: Opiekunka

Wydawnictwo: Czarno na białym

Liczba stron: 240

Data wydania: 2013

About the author
Małgorzata Warda
gdyńska pisarka, rzeźbiarka, malarka, autorka kilku powieści, między innymi "Nikt nie widział nikt nie słyszał", "Środek lata" "Dziewczynka, która widziała zbyt wiele". Jej teksty znajdziecie także na jej blogu: www.warda.com.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *