Airbag – magia muzyki

Czasem, znudzony radiowo-mainstreamową papką, wyruszam w podróż poprzez nieznane zakątki Internetu w poszukiwaniu nowych brzmień. Nie jest bowiem tajemnicą, iż istnieją dziesiątki tysięcy artystów, którzy grają równie dobrze, a czasami znacznie lepiej, niż ci promowani przez wielkie wytwórnie. Tymczasem gdzieś tam, być może daleko, być może kilka domów dalej istnieje i tworzy kapela, która co prawda nie ma promotora, nie ma sponsora ale ma niesamowity potencjał.

O Internecie można powiedzieć wiele złego (niekoniecznie w kontekście zakazanych treści, ale także ponoć niszczącego muzykę piractwa). Właściwe jednak wykorzystanie sieci może zaowocować sporymi niespodziankami, które uradują nasze uszy i wywołają okrzyk zdumienia – „Jakim cudem ja o tej kapeli nie słyszałem?”

I tak właśnie, zupełnie niespodziewanie, klika dni temu w moich słuchawkach zabrzmiały magiczne dźwięki norweskiego zespołu Airbag. Magiczne – tak, myślę, że to jest odpowiednie słowo.

Airbag – to zespół mało znany. Zdecydowanie za mało. I choć w zasadzie już po kilku minutach odnieść można wrażenie, że już to gdzieś słyszeliśmy (i zapewne będzie towarzyszyć aż do końca albumu), to jednakże sposób, w jaki wykorzystują szeroką gamę instrumentów, świetny wokal i – co się naprawdę rzadko zdarza – dobre, klimatyczne teksty spowoduje, że o tych podobieństwach szybko zapomnimy.

W muzyce słychać inspiracje takimi tuzami muzyki, jak Pink Floyd (nic dziwnego, kiedy zespół powstał, grał m.in. ich covery), Anathema, Opeth, King Crimson czy Coldplay. Ale sposób, w jaki Airbag tworzy i wykonuje swe kompozycje przyprawia słuchacza o dreszcze. Już debiutancka płyta to absolutna perełka – rzadko zdarza mi się wysłuchać albumu, który od pierwszego do ostatniego momentu prezentuje tak równy, wysoki poziom. W muzyce Norwegów trudno znaleźć jakiś utwór, o którym można by powiedzieć – to jest przebój, hit płyty. Poszczególne kompozycje płyną, wyciszając umysł, a jednocześnie skrząc się pomysłami i niezwykle szerokim instrumentarium. Choć utwory zdają się być, jeśli chodzi o tempo, dość jednorodne to nie ma miejsca na monotonię.

Dziwić może, że powstała w roku 1994 kapela ma na koncie dopiero dwa albumy, w dodatku wydane niedawno („Identity”, 2009 oraz „All Rights Removed”, 2011). Jednakże warto wiedzieć, iż zespół sam zadbał o rozpoznawalność swojej marki, publikując na swojej stronie oraz na profilu na MySpace darmowe wersje utworów, które można było ściągnąć i przesłuchać. I dopiero olbrzymie zainteresowanie fanów zaowocowało pracą nad debiutanckim albumem.

Kolejny i jak na razie ostatni album był naturalną konsekwencją powodzenia „Identity”. Widać, że zespół postanowił trochę poeksperymentować i podążył w stronę nieco dłuższych, wysmakowanych kompozycji. Podobnie jak na poprzednim albumie muzyka jest jednak wciąż ciepła, stonowana. No i ostatni kawałek – prawdziwy rarytas. Długi, siedemnastominutowy, zaskakujący w każdym momencie arcyciekawą konstrukcją utwór „Homesick” to wspaniałe, monumentalne zakończenie doskonałego albumu.

Jest nadzieja, że już w przyszłym roku (być może nawet pod koniec tego) usłyszymy kolejny album Norwegów. Ja – szczerze powiedziawszy – z niecierpliwością będę na to oczekiwał. Dzięki takim właśnie kapelom, w chwilach zwątpienia, odzyskuje wiarę, że istnieją artyści, którzy mają coś do zaofiarowania. I nie są to bynajmniej jakieś odgrzewane kotlety, ale dania z najwyższej półki, dostępne dla koneserów.

About the author
Robert Rusik
Urodził się w 1973 roku w Olkuszu. Obecnie mieszkaniec Słupcy, gdzie osiedlił się w 2003 roku. Pisze od stosunkowo niedawna, jego teksty publikowały „PKPzin”, "Kozirynek", "Cegła", "Szafa", „Szortal”. Ma na koncie kilka zwycięstw oraz wyróżnień zdobytych w różnych konkurach literackich (organizowanych m.in. przez portale Fantazyzone, Erynie, Weryfikatorium, Apeironmag, Szortal i inne), w tym prestiżową statuetkę „Pióro Roku 2009” przyznaną przez Słupeckie Towarzystwo Kulturalne. Przeważnie pisze fantastykę, choć zdarza mu się uciec w inne rejony literatury. Od 2010 roku felietonista Magazynu Kulturalnego „Apeiron”, od lipca 2011 także „Szuflady”. W 2012 roku ukazał się jego ebook „Isabelle”. Prywatnie szczęśliwy mąż oraz ojciec urodzonego w 2006 roku Michałka i urodzonej w 2012 roku Oleńki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *