Robokalipsa – Daniel H. Wilson

Trudno napisać coś nowego na temat wyeksploatowany w literaturze i filmie. Od czasów pierwszej serii Star Treka, gdzie poruszono temat sztucznego umysłu, działającego według własnej woli, a nie zamysłu twórcy, upłynęło 45 lat. Motyw maszyny buntującej się przeciw swym twórcom znowu stał się modny, jako ostrzeżenie przed zbytnim uzależnieniem od elektroniki. Teraz, gdy wiele dziedzin życia zależy od urządzeń, sterowanych przez satelity lub globalną sieć, coraz więcej ludzi zadaje sobie pytanie, co będzie, gdy ktoś opracuje odpowiednio efektywnego wirusa, który przejmie nad tym wszystkim kontrolę. Cóż dopiero, jeśli zbuntuje się maszyna, dla której programy, algorytmy i cała sieć komputerów oplatająca nasz glob to po prostu środowisko naturalne. Nawet naukowcy zaczęli się obawiać tego, co sami mogą stworzyć. Dotarło bowiem do nich, że zrodzony w elektronicznych obwodach  niezależny umysł, może nie chcieć podporządkować się ich woli. A od tego tylko krok do nieszczęścia. Pisali o tym rozmaici autorzy, od Philipa K. Dicka do Lema. Teraz do rąk czytelników trafiła „Robokalipsa” Daniela H. Wilsona, zaś niedługo będzie mieli okazję obejrzeć film na jej podstawie w reżyserii nie byle kogo, a samego Stevena Spielberga. Na razie jednak mamy książkę.

Prace nad stworzeniem sztucznej inteligencji godnej swojej nazwy trwają od dawna. Ten eksperyment jest czternasty z kolei i kończy się pełnym sukcesem. Jednak ten sukces będzie miał straszliwą cenę dla całej ludzkości, nie wspominając już o nadzorującym projekt profesorze, którego tożsamość nie zostaje do końca wyjaśniona. Nie wiadomo również, kto jest twórcą elektronicznego potwora, istnieją na ten temat jedynie poszlaki w postaci szczątkowych nagrań. Supermózg nazwany Archos podłącza się do globalnej sieci i przejmuje kontrolę nad wszystkimi urządzeniami, które ją tworzą. Dotąd posłuszne gadżety zwracają się przeciw ludziom. Samochody, windy i domowe roboty mordują wszystkich na ulicach i w domach o zautomatyzowanej obsłudze. Miasta pustoszeją, a fakt, że maszyny chcą zachować je w stanie nienaruszonym, naprowadza ocalałych na pomysł, jak rozpocząć walkę. Jednak wojna będzie długa i ciężka, a przeżyją nieliczni. Kluczem do zwycięstwa okaże się młoda dziewczynka i pewien okrutny eksperyment, a także fakt, że mając dostęp do całej wiedzy ludzi, Archos nic nie wie o człowieku jako takim. Ludzie go fascynują, jednak nie widzi w nich zagrożenia dla siebie, ani godnego przeciwnika. Człowiek jest słaby fizycznie, niezwykle łatwy do zniszczenia, a jego umysł, jak sądzi Archos, nie może równać się z supermózgiem. Myśląca maszyna nie wie jednak, do czego zdolny jest człowiek jako gatunek. Nawet sami ludzie nie są tego do końca świadomi, gdy po dniach chaosu i przerażenia zaczynają się organizować w jednostki bojowe. W trakcie działań, mających na celu przetrwanie, będą zmuszeni zapomnieć o tym, co ich dzieliło w przeszłości, o takich rzeczach jak kolor skóry, narodowość czy religia. A nawet, ku swemu zaskoczeniu, o czymś, co jak sądzili, jest nie do zapomnienia i nie do wybaczenia.

Technofobia to zjawisko, które wykorzystuje się w filmach i książkach już od bardzo dawna. W filmach i książkach o sztucznej inteligencji prawie zawsze można znaleźć coś o buncie maszyn przeciw ludziom. Czemu tak się dzieje? Chyba dlatego, że ludzie podświadomie rozumieją, co naprawdę oznacza termin „sztuczna inteligencja”. Nie jest to martwy program, wprowadzony do maszyny dysponującej jakąś oszałamiającą ilością gigabitów, a istota, posiadająca odrębną świadomość. A zatem również wolność wyboru. Gdy tworzy się istotę świadomą swego istnienia i myślącą niezależnie, nie można wiedzieć z góry, co z tego wyniknie. Co ciekawe, już teraz bierze sie to pod uwagę, projektując SI. Eliezer Yudkowsky, który poświęcił swe życie pracy nad sztuczną inteligencją, sformułował nawet teorie przyjaznej SI, a należący do brytyjskiego rządu sir David King uważa, że gdy „czujące roboty” staną się faktem, trzeba będzie dać im te same prawa, co ludziom. Nie mówimy tu już o fantasmagoriach literatów, a czymś, co nawet ludzie najbardziej trzeźwo myślący uważają za kwestię kilku-kilkunastu lat.

„Robokalipsa” Daniela H. Wilsona dzieje się w czasach, w których ten fakt już dawno zaszedł. Nie jest odkrywcza, zwraca jednak uwagę ciekawą kompozycją treści. Autor upodobnił ją do dokumentu, pisanego na potrzeby podręcznika lub może raczej książki historycznej. Narratorem jest niejaki Cormac „Spryciarz” Wallace, który przedstawia czytelnikowi dokumenty i prywatne notatki ludzi uwikłanych w walkę z bezwzględnymi maszynami. To mądry chwyt artystyczny i do pewnego stopnia kompensuje naiwność treści.

Dlaczego naiwność? Cóż, ludzkość zjednoczona w obliczu wspólnego wroga wygląda trochę zbyt różowo, zanadto szlachetnie i przez to mało realistycznie. Również supermózg, ukryty w wyrwie po dawno zdetonowanym pocisku atomowym, działa irracjonalnie, brak mu typowej dla komputerów logiki działania. Mimo to książka jest bardzo interesująca, gdyż ukazuje zasadniczy wątek z różnych punktów widzenia – żołnierza, naukowca, hakera, budowlańca, samotnej matki. Wiele fragmentów jest sprawozdaniem z sytuacji zarejestrowanych przez kamery monitoringu, co wzmaga poczucie realizmu. Wszystko to opatrzone jest krótkimi komentarzami człowieka, tworzącego ten dokument, czyli Cormaca Wallace’a. Jego uwagi pomagają zrozumieć to, co jest niejasne w danym fragmencie i to, co działo się z narratorem tej części książki. Jest to potrzebne, gdyż często mamy po prostu do czynienia czyimś listem lub z fragmentem osobistego dziennika, w którym zapis nagle, w dramatyczny sposób, zostaje przerwany.

Zarówno sposób prowadzenia narracji, jak i powściągliwa, pozbawiona przesady warstwa opisowa są w tej książce dopracowane, jasne w wymowie i łatwe w czytaniu. Bez wątpienia przypadnie ona do gustu wszystkim miłośnikom fantastyki militarnej i cyberpunkowej, zaś ładna, błyszcząca okładka, utrzymana w kolorach szarym i jaskrawo czerwonym spowoduje, że będzie się pięknie prezentować na półce w domowej bibliotece.

Luiza „Eviva” Dobrzyńska

Ocena : 4/5

Tytuł : Robokalipsa
Autor : Daniel H. Wilson
Język oryginału : angielski
Okładka : miękka
Rok wydania : 2011
Wydawnictwo : ZNAK

About the author
Technik MD, czyli maniakalno-depresyjny. Histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Na co dzień pracuje z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat...

komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *