Arisjański fiolet – Pola Pane

Niejeden pisarz, zajmujący się zawodowo SF, zastanawia się w swych książkach, jak wyglądałyby kontakty intymne Ziemian z kosmitami. Zazwyczaj te rozważania dotyczą istot humanoidalnych, które miałyby pożądać ziemskich kobiet, choć na dobrą sprawę nie wiadomo w jakim celu. Wspomina się czasem o konieczności ratowania obcej rasy, co brzmi absurdalnie, gdyż możliwość, że pary chromosomów DNA Ziemianki i mieszkańca odległej planety będą kompatybilne, jest praktycznie zerowa. Łatwiej już zaakceptować (również niezbyt prawdopodobne) zafascynowanie urodą Obcego, przy założeniu, że będzie to rzeczywiście humanoid i że w obrębie jego gatunku występuje to samo zróżnicowanie płciowe co u ziemskich ssaków. W filmie „Człowiek, który spadł na Ziemię” mamy taki trudny romans i w momencie, gdy kosmita ujawnia przed Ziemianką swą prawdziwą naturę i wygląd, choć niemal identyczny z ludzkim, jest ona zaszokowana i nie umie ukryć odrazy. Zupełnie inaczej traktuje te sprawy każdy z seriali spod znaku „Star Treka” – i podobnie ujmuje je Pola Pane, autorka świeżo wydanej powieści „Arisjański fiolet”.

Emily Walker spędziła dziewięć ostatnich lat w schronie. Razem z matką zamknęły się tam w dzień ostatecznej katastrofy, która zniszczyła ludzką cywilizację. Miały tam przygotowaną jeszcze przez dziadka wieloletnią rezerwę wody i żywności, a także aparaturę umożliwiającą oczyszczanie powietrza. Teraz jednak zostały zmuszone – wskutek wyczerpania zapasów – do wyjścia na zewnątrz i stawieniu czoła trudnej rzeczywistości. Ziemia wygląda na martwą i wyludnioną. Po długim marszu obie kobiety docierają do swego domu i odkrywają z ulgą, że jest on cały. Chwilowo mają gdzie się schronić i co jeść, jednak priorytetem staje się dla nich ustalenie, czy mogą liczyć na ludzką pomoc i czy w ogóle w okolicy jest ktoś, kto podobnie jak one przeżył to, co się stało. Emily postanawia dotrzeć do pobliskiego miasta i sprawdzić, co się tam dzieje. Jednak po drodze zostaje zaatakowana przez dziwnego człowieka o pomarańczowej skórze i budzi się w… zwykłym, standardowo wyposażonym szpitalu. Zdumiona dowiaduje się od opiekującej się nią lekarki, że wcale nie została napadnięta i że jej napastnik nie jest żadnym agresorem. A to dopiero początek dziwnych odkryć….

Debiut literacki Poli Pane to książka warta tego, by poświęcić jej swój czas i uwagę. Chwilami dość śmiała erotycznie, jest ciekawa, nieszablonowa i stanowi – mimo fantastycznych dekoracji – przede wszystkim udane studium kobiecej psychiki i pragnień. Jest też pozycją przygodową, w której można się zanurzyć z prawdziwą przyjemnością. Oczywiście można jej zarzucić pewien idealizm, jakby rodem prosto ze „Star Treka” – humanoidalni Obcy, mądrzy, dobrzy, łagodni i do tego przystojni są jakby odmalowaniem startrekowych Wolkan. Jednak w zalewie publikacji, w których co drugi kosmita próbuje albo zjeść Ziemianina na śniadanie, albo zrobić z niego niewolnika, powieść Poli Pane jest niczym powiew świeżego powietrza. Nie chodzi w niej o ciągłe próbowanie, kto lepszy, mądrzejszy, a przede wszystkim silniejszy, nie ma ciągłego wyścigu zbrojeń między Ziemią a obcą planetą. Jest mądra współpraca i wspólny cel. Czy naprawdę jest to mniej ciekawe od wyliczania ile trupów padło po obu stronach, ile zniszczono miast czy ile statków rozwalono w pył? Czy bardziej porywający jest obraz uzbrojonych po zęby Ziemian, próbujących siłą wydrzeć planetarne bogactwa miłującej pokój rasie? Myślę, że czytelnicy i widzowie mają już pewien przesyt takiego obrazu kosmicznych kontaktów. Przede wszystkim zaś nikt rozsądnie myślący nie chce, by tak one wyglądały w rzeczywistości. Nadzieja na to, że ludzkość będzie umiała w podbramkowej sytuacji zachować swą etykę, może wydawać się przesadnie idealistyczna, ale mimo to powinniśmy ją mieć.

Pola Pane nakreśliła swych bohaterów powściągliwie, ale bardzo plastycznie i obdarzyła każdego z nich żywą osobowością. Warstwa opisowa nie jest u niej rozwlekła (jak to się zdarza w różnych dziełach) i nie zawiera ani jednego zbędnego słowa. Być może sceny erotyczne są trochę zbyt dosłowne i raczej nie jest to pozycja dla młodocianych czytelników, ale to już kwestia subiektywnej oceny. Bezsprzeczną zaletą tej powieści jest fakt, że Poli Pane udało się dokonać nie lada sztuki: zarówno wielbiciel SF jak i czytelnik gustujący w tak zwanej „prozie kobiecej” mogą ją czytać z jednakowym zadowoleniem. Miłośnik fantastyki odkryje przy okazji zalety „kobiecego spojrzenia na świat”, a romantyczka zaczytująca się sentymentalnymi opowieściami będzie miała szansę zagustować w science fiction.

Książka, od której trudno się oderwać, została bardzo ładnie wydana, dołączono do niej też dysk CD z piękną muzyką. Znakomicie nadaje się na prezent gwiazdkowy dla bliskiej osoby albo po to, by wzbogacić własne zbiory. Naprawdę pozycja godna polecenia.

 

Luiza „Eviva” Dobrzyńska
Ocena: 5/5

Tytuł: „Arisjański fiolet”

Autor: Pola Pane

Ilość stron: 398

Wydawnictwo: WFW

About the author
Technik MD, czyli maniakalno-depresyjny. Histeryczna miłośniczka kotów, Star Treka i książek. Na co dzień pracuje z dziećmi, nic więc dziwnego, że zamiast starzeć się z godnością dziecinnieje coraz bardziej. Główna wada: pisze. Główna zaleta: może pisać na dowolny temat...

komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *