Wywiad na skojarzenia: Magdalena Pioruńska

Redakcją magazynu Szuflada rządzi kobieta nietuzinkowa. To ona pociąga za wszystkie sznurki redakcyjnych działów i z uśmiechem dokłada sobie kolejne obowiązki – jak baloniki nadmuchane helem – kolejne, i kolejne. Szuflada i jej naczelna – Magdalena Pioruńska mają pewną cechę wspólną – nie da się ich zaszufladkować. Magda – politolog, filolog, autorka książek: „Przyczyny rozpadu Jugosławii w latach 90. XX wieku” oraz „Opowieści z Zoa”, zakochana w powieściach historycznych i w fantastyce, nie stroni od wątków homoseksualnych, które intrygują ją. O tym, co zostało z jej zainteresowań, a co odeszło na drugi plan, opowiada w rozmowie, która zapoczątkowuje serię, jaka będzie ukazywać się w Szufladzie.

Z Magdą rozmawiam także przy okazji nominacji portalu do Papierowego Ekranu. Nominacji, z której redakcja bardzo się cieszy, i za którą dziękuje swoim czytelnikom.

Szuflada

Przypominam sobie czas, kiedy zabierałam się za tworzenie portalu. Najbardziej zapadło mi w pamięć wybieranie grafiki i poskramianie programu Word Press. Nie jestem szczególnie lotna w sprawach technicznych, tak samo jak i w matematyce, więc wspominam to jako żmudną pracę i walkę z własnymi ograniczeniami. Poza tym nie umiałam wymyślić nazwy dla nowego portalu, moje myśli krążyły wokół Thota z mitologii egipskiej, który jest moją ulubioną postacią mitologiczną związaną z pisaniem. W końcu koleżanka zaproponowała mi, żeby zrezygnować ze skomplikowanej nazwy na rzecz czegoś prostego i zarazem chwytliwego. I tak oto pojawiła się Szuflada.

Szuflada kojarzy mi się jeszcze z pisaniem do takiej prawdziwej, przysłowiowej szuflady. Chociaż ja nigdy nie miałam z tym problemu. Zawsze dzieliłam się z innymi moją twórczością, bo nie potrafiłam pisać tylko sama dla siebie. Zwykle rozdawałam moim znajomym zeszyty, w których skończyłam pisać kolejną część powieści i czekałam na informację zwrotną – co się podobało, a co nie, czy jest na tyle fajne, że będą chcieli czytać dalej… Byłam naprawdę nieznośną dziewczynką – zwłaszcza w liceum, bo wciskałam moje powieści nawet ulubionemu poloniście. O dziwo przeczytał wszystkie 5 zeszytów mojego fan-ficka (tak to chyba trzeba nazwać…) do świata z gry Mortal Kombat… Miało się kiedyś szalone pomysły!

Kultura

Do pewnego momentu kultura była dla mnie pojęciem bardzo pompatycznym, a świat osób ją tworzących kojarzył mi się z zamkniętym gronem snobów. Tak było jeszcze w liceum i potem trochę na studiach, aż postanowiłam złapać byka za rogi i przekonać się na własnej skórze, czy rzeczywiście moje wyobrażenia mają jakieś przełożenie na rzeczywistość. Teraz mogę szczerze powiedzieć, że oswoiłam kulturę, i wcale nie jest tak, jak kiedyś myślałam.

Poza tym bardzo lubię chodzić do teatru, słuchać muzyki klasycznej (choć nie każdej, moim ulubieńcem jest Mozart) i ostatnio nawet zbaczam w stronę malarstwa i architektury. Te zainteresowania przyszły z wiekiem, ale też w związku z powieścią, którą piszę od paru lat. Jej bohaterowie obracają się w kręgach arystokracji, żyją w pałacach i interesują się kulturą. Nie mogłam dłużej pozostawać przy nich prostaczką. 😉

Literatura

To całe moje dzieciństwo, wiek dojrzewania i teraz wkraczanie w dorosłość. A wszystko to wina mojego taty i jego miłości do książek. Zaraził mnie, choć on bardziej woli klimaty historyczne i książki popularno-naukowe. Ja poszłam w innym kierunku. Kiedyś w jego pokoju ciężko było przejść od wejścia do okna, bo wszędzie leżały książki. Poza tym nauczył mnie też tego, że w życiu trzeba mieć cel i wiedzieć, czego się chce. Od tamtej pory wiem, że chcę mieć bliską styczność z literaturą – czytać powieści innych i sama je tworzyć. Mam też jedną książkę, która jest szczególnie bliska mojemu sercu, bo była pierwszą, jaką przeczytałam w życiu. A byli to „Trzej Muszkieterowie” Aleksandra Dumasa. Być może to była zbyt poważna lektura dla pięcioletniej dziewczynki. Jednak nawet teraz wielokrotnie powracam do tej książki, bo z różnych powodów mam do niej ogromny sentyment.

Film

Mam kilka ulubionych filmów i w ogóle bardzo lubię oglądać filmy. Jednak w przeciwieństwie do literatury film kojarzy mi się bardziej z rozrywką, przyjemnością, którą chcę odbierać, a nie uczestniczyć w jej tworzeniu. Bardziej interesuje mnie aktorstwo. Myślę, że mam czas i zapewne znajdę w końcu determinację, żeby zająć się tą kwestią na poważnie.

Być może z powodu „Trzech muszkieterów” lubię kino francuskie – zwłaszcza francuskie komedie, pełne ciepłego absurdu i czasami nawet nostalgii. Z drugiej strony lubię też kino popularne i nie pogardzam hitami z plakatów ani też filmami z gatunków science fiction i fantasy. Uwielbiam np. stare części Gwiezdnych Wojen.

Polityka

Ha! Skończyłam politologię, więc w trakcie studiów żywo interesowałam się tą dziedziną. Kupowałam też „Politykę” , namiętnie wczytując się w newsy. Miałam też z kim o tym rozmawiać, bo ludzie na roku także interesowali się nowinkami w tym temacie. Teraz jakoś przestałam się angażować i dyskutować o polityce. Nie mam na to jakoś czasu, a może gdzieś brakuje mi chęci. Wiem tylko, że ostatnio polityka bardziej ludzi dzieli, niż łączy, i dlatego wolę pozostać przy literaturze.

Marzenia

Marzenia są tylko przedsionkiem prowadzącym do przedsionka pokoju, w którym mieszkają cele. Marzenia nigdy się nie spełnią bez realizacji, chociaż może inaczej to ujmę – najpierw bez pomysłu na ich realizację, a potem bez determinacji na wprowadzenie tego pomysłu w życie. Trzeba też uważać jak się formułuje owe marzenia, bo kiedy się spełniają, również mogą nas zaskoczyć –słodko-gorzkim posmakiem. Myślę też, że jedno marzenie nie wystarczy. Bo co będziemy robić, jak je już zrealizujemy? Osiadanie na laurach robi najwięcej szkód w życiu. Jestem romantykiem z natury, ale jeśli chodzi o działanie, wierzę w pozytywizm – pracę od podstaw i stopniowe wspinanie się na szczyt.

Książki i e-booki

Lubię zarówno papierowe książki, jak i e-booki. Ostatnio kupiłam sobie czytnik i jestem z niego bardzo zadowolona. Zaoszczędza mi mnóstwo czasu i sił, bo nie muszę siedzieć przed komputerem i czytać tekstów z ekranu. Sądzę, że e-booki na dobre wkradły się do serc czytelników i że są przydatne, ale jednak nie wypierają jeszcze książki papierowej, z czego się bardzo cieszę.

Moje Zoa

Ach, moje Zoa! W ramach krótkiego objaśnienia: to wieloczęściowa powieść fantasy, którą piszę sobie od paru lat. Wymagała ode mnie stworzenia całego świata, co też uczyniłam, korzystając z mitologii Williama Blake’a, którą połączyłam z mitologią –anielsko-demońską. Jak wspomniałam wcześniej, większość bohaterów wywodzi się z arystokracji, co wymagało ode mnie zgłębienia arystokratycznych upodobań, ale też dodania pewnej ornamentyki do tego świata. Dlatego też musiałam zainteresować się architekturą, malarstwem czy historią wnętrz. Geografia i opisy przyrody przyszły mi już z większą łatwością, bo bardzo lubię opisywać przyrodę. Mam pewną irytującą przypadłość – lubię rozbudowywać moje światy i mnożyć bohaterów, których perypetie się ze sobą łączą. Teraz na przykład im bardziej brnę w opis wojny w tym świecie, tym wyraźniej widzę, że czas kończyć tę powieść, bo za dużo mnożę postaci, a przecież mogłabym je zostawić dla zupełnie innych historii.

A propos – nie pisuję tylko fantasy. Lubię również obyczajówki, a najbardziej z całego procesu pisania uwielbiam dialogi i właśnie tworzenie postaci i ich wzajemnych relacji. W liceum brałam się nawet za pisanie sztuk teatralnych, a mój opis był bardzo ubogi. Ale jak już wspomniałam – praca u podstaw i zmiany, zmiany… Myślę, że to jest bardzo ważne w procesie ulepszania stylu.

Ludzie

Nie mam nic przeciwko ludziom. Powiem więcej – lubię ich, a sądzę, że to też jest sztuka. Ludzie są bardzo różni, mają różne marzenia, różne podejścia do życia, różne ambicje, różne rzeczy ich determinują do działania i w różne rzeczy wierzą bądź nie. Myślę, że w kontaktach z ludźmi najważniejsza jest tolerancja oraz to, żeby zawsze wiedzieć, kim się jest i czego się chce, i nie sugerować się tym, co robią bądź myślą inni. Ich opinia bywa demotywująca, bo przecież każdy sądzi według siebie. Jeśli pod wpływem zdania ogółu zmieniamy swoje poglądy bądź tchórzymy, pozostaje w nas strach i wewnętrzne pretensje do całego świata, że ulegliśmy.

A poza tym Szufladę tworzą ludzie i każda z tych osób wiele wnosi do całego projektu. Jak mogłabym ich nie lubić? I oczywiście po raz kolejny dziękuję im za trud i pasję włożone w kreację strony.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Na więcej rozmów z polskimi autorkami zapraszamy do Szuflady co tydzień. W następnym tygodniu o „Szopce” i nie tylko Zośka Papużanka.

Monika Mellerowska

3 komentarze

    1. Dziękuję, Małgosiu. 🙂 Ty też tutaj będziesz, więc też mam nadzieję, że dowiemy się o wielu ciekawych sprawach. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *