Sachmet – kapryśna lwica

Jak mówi stare, dobrze znane przysłowie – kobieta zmienną jest. Świetnie odnosi się ono do groźnej córki Re – Sachmet, nazywanej także Słonecznym Okiem Re. Ze wszystkich bóstw w panteonie starożytnych Egipcjan wzbudzała chyba największą trwogę i nieufność. Nawet chorobliwie ambitny Seth nie zasłużył sobie na taką niechęć, oscylującą ku prawdziwej nienawiści. Nic zresztą dziwnego – o ile Seth nigdy nie podniósł ręki na swoich wyznawców (choć występował przeciwko innym bogom, obmyślając dla nich podstępne tortury), tak Sachmet zasmakowała w ludzkiej krwi…

Imię Sachmet oznacza „potężna” lub „silna”, co także obrazuje jej lwia postać. Zwykle przedstawiano ją jako kobietę z głową lwicy, ubraną w ponętną, wąską suknię, która stoi bądź siedzi na tronie. Jej skroń dekorował słoneczny dysk z ureuszem zamiast korony. Było to nawiązanie do jej słonecznego pochodzenia od samego króla bogów – Re. Natomiast atrybuty bogini: dwa wysokie strusie pióra oraz strzały przygotowane do zagłębienia ich w sercach wrogów symbolizowały jej zamiłowanie do sztuki wojennej Każdy władca wykrzykiwał jej imię na polu bitwy, żeby wzbudzić strach w szeregach przeciwnika. Kiedy Sachmet miała nieco lepszy humor, zamiast strzał nosiła ze sobą znak życia anch bądź berło papirusowe, nawiązujące do jej dolnoegipskiego rodowodu. Kult bogini po raz pierwszy pojawił się bowiem w mieście Rehes, położonym w delcie Nilu.

Nawiązania do lwów, wojskowe zainteresowania i gniewne oblicze nie były wszystkim, co Egipcjanom kojarzyło się z Sachmet. Jakby tego było mało, patronowała chorobom i wszelkim plagom. Ponadto do perfekcji opanowała mściwe klątwy, dlatego to do niej zwracali się wyznawcy, którzy pragnęli krwawego odwetu na swoich prześladowcach… Jednakże niewielu śmiałków miało odwagę zbliżyć się do niej, ponieważ do każdego, kto okazał się na tyle bezczelny, mierzyła z łuku, lub co gorsza – zionęła ogniem. Żeby jeszcze bardziej zdemonizować złośliwą lwicę, Egipcjanie do kompletu dodali jej opiekę nad znienawidzoną pustynią. Podobną funkcję sprawował Seth, choć on opiekował się życiodajnymi oazami i dbał o bezpieczeństwo karawan, Sachmet zaś prześladowała pielgrzymów swoim gorącym tchnieniem pod postacią upalnego, zachodniego wiatru oraz nasyłała wygłodniałe lwy, by się nimi pożywiły…

Wystarczy, by wzbudzić lęk? Dlaczego Sachmet łączy w sobie tak wiele negatywnych funkcji? Czyżby jednak Szatan starożytnych Egipcjan nosił sukienkę? W porównaniu z nią Seth wydaje się przecież bardzo sympatyczną postacią…

Sachmet i Re

Odpowiedzi na te pytania należy szukać w relacjach Sachmet z jej ojcem, słynnym bogiem słońca – Re. Wszyscy wiedzieli, że władca bogów miał permanentne problemy z wychowaniem swoich drogich córek. Ponoć najpiękniejsza z nich, Hathor – bogini zabawy i tańca, wzbudzała jego namiętność, zaś gwałtowną i emocjonalnie rozchwianą Sachmet lubił się wyręczać w sprawach, w których sam nie chciał brudzić sobie rąk… Tak było też w przypadku mitu katastroficznego. Według niego ludzie powstali z łez szczęścia Re, który zapłakał, kiedy Słoneczne Oko – Sachmet powróciła do niego po wielu dniach nieobecności. Ponoć obraziła się o coś na ojca i jak na typową nastolatkę przystało – uciekła z domu.

(popiersie Sachmet)

Do pewnego momentu ludzie i bogowie żyli w pełnej harmonii. Bogowie opiekowali się sprawami ludzi i troszczyli o ich bezpieczeństwo, zaś ludzie odwdzięczali się im oddawaniem czci i wznoszeniem świątyń. Z tej równowagi narodziła się kolejna córka Re, nieco wycofana, acz niezawodna Maat.  Kiedy ludziom zaczęło się zbyt dobrze powodzić, doszli do wniosku, że nie potrzebują więcej boskiej opieki. Przestali więc wznosić świątynie i modlić się o wstawiennictwo. Zaprzestali też składania ofiar, co najbardziej zirytowało Re. W dodatku co bardziej odważni wyznawcy zabrali się za planowanie zamachu stanu, by obalić Boga-Słońce. Ten jednak uprzedził ich ruch, zwołując tajną naradę wszystkich bogów. W trakcie jej obrad miano zadecydować, jak nie doprowadzić do puczu i ukarać tych najbardziej krnąbrnych.

Część zgromadzenia opowiedziała się za demonstracyjną nauką pokory dla całej ludzkości, żeby już więcej nie zapomnieli, kto tu rządzi. Wyroku miało dokonać Słoneczne Oko Re, czyli jego bezwzględna córka Sachmet. Któryś z bogów, niezadowolony z planowanego krwawego odwetu na ludziach, doniósł im o grożącym niebezpieczeństwie. Dzięki temu zdążyli rozbiec się po całym kraju i poszukać sobie kryjówek.

Kiedy Re dowiedział się o ucieczce ludzi, odwołał Hathor, którą początkowo zamierzał wysłać, żeby załagodziła nastroje, i od razu posłał za nimi Sachmet. Lwica szybko wzięła się za tropienie ofiar. Bezlitośnie mordowała wszystkich na swojej drodze, nie słuchając błagań o litość. Pozostawiała po sobie stosy rozszarpanych, osuszonych z krwi ciał. W końcu bogini, znużona masakrą, powróciła do ojca. Ten, gdy zobaczył ją umazaną krwią z okrutnym błyskiem w oczach, pożałował swojej decyzji. Być może zlitował się nad losem ludzi, którzy, jakby nie patrzeć, byli także jego dziećmi, a może po prostu przestraszył się, że jeśli ludzie kompletnie wyginą, nikt nie będzie składał mu ofiar i budował świątyń. Ostatecznie zdecydował, że cofnie misję Sachmet i odstąpi od zemsty.

(Sachmet na tronie)

Niestety, córka nie zamierzała go posłuchać – za bardzo spodobało jej się mordowanie ludzi i picie ich krwi. Przerażonemu jej determinacją Re pozostała tylko jedna noc, żeby wymyślić jakiś podstęp, który odwiódłby ją od wznowienia łowów o poranku. W takich chwilach pozostawało mu tylko zwrócić się do Thota z prośbą o pomoc.

W tej wersji historii Thot nie wdaje się w żadne dyskusje z Sachmet. Każe umyślnym Re wybrać się na położoną na Nilu wyspę Abu po czerwone owoce didim, które po zmieleniu na papkę służący zmieszają z jęczmiennym piwem. W ten sposób przygotowano aż siedem tysięcy dzbanów piwa o kolorze ludzkiej krwi, by tuż przed świtem rozlać je w miejscu, gdzie wcześniej ucztowała Sachmet. Piwa było tak dużo, że pokryło ziemię na wysokość dwudziestu trzech centymetrów. Rozbudzona bogini bardzo się ucieszyła taką ilością świeżej krwi. Zaczęła ją zachłannie pić do momentu, gdy padła na ziemię pijana na umór.
Sachmet trzeźwiała przez wiele dni, a gdy w końcu doszła do siebie, posłusznie poddała się rozkazom ojca i odstąpiła od planów powszechnej rzezi. Co ciekawe, pierwsza starożytna wampirzyca została pokonana za pomocą piwa… Może wobec tego warto się zastanowić, czy przypadkiem nie pomoże ono także w starciu z całkiem współczesnym wampirem?

Sachmet w boskiej triadzie

Pewnie zastanawiacie się, czy tak okrutnie usposobiona i zajęta bogini znalazła czas na życie osobiste… Otóż znalazła. I co najciekawsze, jej mężem został Ptah – opiekun miasta Memfis, flegmatyczny, wyciszony bóg rzemiosła, przez część Egipcjan uważany za kolejnego stwórcę świata. Pierwotnie był on kojarzony z prapagórkiem, który wyłonił się z praoceanu Nun, na którym po raz pierwszy wzeszło słońce i pojawił się Re. Przedstawiano go zwykle w pozycji stojącej, owiniętego bandażami jak mumia, w charakterystycznym czepcu rzemieślnika na łysej głowie. Sachmet wraz z mężem i synem Nefertumem tworzyli tzw. triadę bóstw.  Imię syna groźnej bogini oznacza „ten, który był piękny” oraz „niebieski lotos słońca”.

(po lewo Nefertum, w środku Ptah, po prawo Sachmet)

Nefertuma uważano za wcielenie nowo narodzonego słońca, wyłaniającego się z chaosu na koronie błękitnego lotosu. Był on także jedynym bóstwem, które wydzielało zapach. W dodatku był to przyjemny zapach kwiatów. W chwili tworzenia świata na kielichu lotosu ukazało się prześliczne dziecię, które z początku wyznawcy uznali za młodego Re, a które w rzeczywistości było jego wnukiem. Mogłoby się wydawać, że jako opiekun kwiatów i uwielbianych przez Egipcjan perfum był ich ulubieńcem. Niestety, zła sława matki położyła się na nim szerokim cieniem… Wyznawcy bali się go do tego stopnia, że dla nowo narodzonych dzieci sporządzano specjalne amulety, chroniące przed złym wpływem Nefertuma. Oliwy do ognia dolewało przedstawianie młodzieńca na grzbiecie ogromnego lwa. Tego wizerunku nie złagodziło nawet przystrojenie jego pięknego oblicza błękitnymi kwiatami. Ciężko stwierdzić, na ile syn wdał się w Sachmet, jednak jego zamiłowanie do perfum i łagodne oblicze sugerują raczej podobieństwo do Ptaha. Być może podejście Egipcjan do Nefertuma było więc nadto krzywdzące.

W przypływach dobrego nastroju Sachmet pokazywała także swoje łaskawsze oblicze. Wówczas zajmowała się leczeniem chorób, które sama spowodowała, oraz dzieliła się swoją magiczną wiedzą z kapłanami. Nigdy nie było jednak wiadomo, kiedy jej humor się zmieni, i zamiast polizać nadstawioną jej dłoń, zdecyduje się ją odgryźć. Jej kapryśna nieprzewidywalność przerażała nie tylko ludzi, ale również bogów, którzy woleli nie mieć z nią zbyt wiele wspólnego, może poza Thotem. On swoim sprytem i urokiem osobistym potrafił wzbudzić sympatię groźnej bogini.

(jedno ze współczesnych przedstawień Sachmet)

Zaś jej kontakty z ojcem były zdecydowanie skomplikowane i właśnie w nich należy szukać odpowiedzi, skąd wziął się jej nieposkromiony gniew na cały świat. A może po prostu taka już była jej lwia, kapryśna natura?

Magdalena Pioruńska

Czytaj także artykuły poświęcone Bastet i Hathor.

About the author
Magdalena Pioruńska
twórca i redaktor naczelna Szuflady, prezes Fundacji Szuflada. Koordynatorka paru literackich projektów w Opolu w tym Festiwalu Natchnienia, antologii magicznych opowiadań o Opolu, odpowiadała za blok literacki przy festiwalu Dni Fantastyki we Wrocławiu. Z wykształcenia politolog, dziennikarka, anglistka i literaturoznawczyni. Absolwentka Studium Literacko- Artystycznego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dotąd wydała książkę poświęconą rozpadowi Jugosławii, zbiór opowiadań fantasy "Opowieści z Zoa", a także jej tekst pojawił się w antologii fantasy: "Dziedzictwo gwiazd". Autorka powieści "Twierdza Kimerydu". W życiu wyznaje dwie proste prawdy: "Nikt ani nic poza Tobą samym nie może sprawić byś był szczęśliwy albo nieszczęśliwy" oraz "Wolność to stan umysłu."

komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *