Wyspa Niesłychana – Eduardo Mendoza

Wenecja – magiczne miasto, które przeciętnemu człowiekowi kojarzy się z Placem Świętego Marka, Pałacem Dożów, gondolami i wszechobecną sztuką, wydaje się zionąć romantyczną atmosferą, przyciągać same uduchowione i szlachetne persony, oddające się wzniosłym rozmyślaniom na tle błękitnej wody, zlewającej się w całość z niebem. Kiedy więc czytelnik sięga po „Wyspę Niesłychaną” Eduardo Mendozy, ma przed oczami wszystkie te obrazki, uparcie wpajane mu przez szereg powieści i filmów, których akcja została osadzona w tej perle renesansowych kupców, najwierniejszej kochance zuchwałego Casanovy…

Tymczasem popularny, hiszpański pisarz od samego początku podejmuje zabawę z konwencją, krok po kroku zdzierając z Wenecji te wszystkie sentymentalne mity, które skutecznie zakryły jej prawdziwe oblicze… Do tego robi to rękami bohatera postawionego na zakręcie życia, próbującego odnaleźć w nim dawno zgubiony sens… W rezultacie otrzymujemy z tego mieszankę iście wybuchową. Dlaczego?

Pewnego dnia Fabregas dochodzi do wniosku, że ma dość swojej dotychczasowej egzystencji w Barcelonie. Jest szefem firmy, którą odziedziczył po ojcu, jego małżeństwo się nie powiodło, a nowy związek z kochanką jest raczej kolejnym potwierdzeniem jego złej passy. Tego samego dnia, bohater pakuje się i wyjeżdża z Barcelony, porzucając za sobą cały bagaż doświadczeń.

Zatrzymuje się w luksusowym hotelu w centrum Wenecji i rozpoczyna swoistą wędrówkę po ciasnych uliczkach miasta, urozmaiconą swoimi szalonymi przemyśleniami, niekończącym się korowodem sennych koszmarów oraz pogonią za tajemniczą kobietą, która próbuje sprowadzić go na odpowiednie, turystyczne tory. Niestety Fabregas jest bardzo opornym uczniem, Wenecja w żaden sposób go nie pociąga i jedynie charyzmatyczny charakter pięknej Marii Clary wywołuje w nim jakieś cieplejsze emocje. Tak mniej więcej prezentuje się fabuła „Wyspy Niesłychanej”. Jej główny bohater jest najbardziej biernym i zagubionym mężczyzną, o jakim miałam ostatnio okazję czytać.

Jego kompletny brak chęci, żeby podejmować jakieś działania, psychologiczne uzależnienie od kobiety i postępujące symptomy marazmu chwilami potrafią bardzo zadziałać czytelnikowi na nerwy. To trwa do momentu, w którym w końcu zdajemy sobie sprawę, że autor podziela nasze odczucia i dlatego na różne, wyrafinowane sposoby zaczyna z niego żartować, naginając bądź ubarwiając rzeczywistość.

Można zaryzykować stwierdzenie, że pod tym względem Wenecja Mendozy również jest magiczna, choć zupełnie inaczej, niż byliśmy do tego przyzwyczajeni. Jej przestrzeń wypełniają turyści, skupieni raczej na kolekcjonowaniu pamiątek, niż podziwianiu sztuki, podejrzane typy, czyhające na ich grube portfele i stara wenecka arystokracja zamknięta w od dawna nierenomowanych pałacach –  pięknych, acz kompletnie niefunkcjonalnych… Nad tym wszystkim unosi się słynna, wenecka mgła, a na domiar złego często pada, co zwiększa wilgoć, zionącą z kanałów. W tym obrazku mało jest romantyzmu, mało dzieł wybitnych malarzy i rzeźbiarzy. Mendoza pokazuje Wenecję od innej strony – tej bardziej prozaicznej, nawet mrocznej. Tutaj na każdym rogu ogromna, historyczna spuścizna miesza się ze zwyczajnym, szarym życiem, przypominając Nam, że kiedy tabun turystów opuści bramy miasta, pozostaną tam zwyczajni ludzie, dalecy od idealizowania swojej Wenecji.

„Wyspa Niesłychana” obfituje również w niesamowite postacie, pokazane w karykaturalny sposób. Poza samym Fabregasem prym wiodą rodzice Marii Clary. Jej ojciec jest emigrantem z Ameryki, pantoflarzem zamkniętym w świecie swojej wyobraźni, matka zaś hipochondryczką, spadkobierczynią weneckich, arystokratycznych korzeni. Równie ciekawą osobą jest rodzinny doktor, który leczy matkę Marii Clary – doktor Pimpom. Każda z tych postaci ma do opowiedzenia swoje życiowe historie. Perypetie Farbegasa mieszają się więc z ich opowieściami, które dziwnym trafem muszą relacjonować akurat jemu nawet mimo jego wyraźnej niechęci do słuchania.

Za każdym razem czytałam tę książkę przed pójściem spać i być może dlatego prawie codziennie w trakcie jej lektury, nawiedzały mnie sny, oscylujące wokół niesamowitej atmosfery, którą skonstruował w niej Mendoza. Moc jego wyobraźni zaczęła mi się także udzielać, co uważam za wyczyn naprawdę godny podziwu. „Wyspa niesłychana” ma jednak kilka irytujących momentów – szczególnie gdy Fabregas traci Marię Clarę z oczu i pogrąża się w pesymizmie. W porównaniu z „Niewinnością zagubioną w deszczu” brakuje jej choćby jednego ciągnącego akcję bohatera. Być może dlatego najważniejsza w tej książce pozostaje Wenecja i to na niej czytelnik najbardziej się skupia.

Dla miłośników Eduardo Mendozy jest to pozycja obowiązkowa, podobnie jak dla entuzjastów Wenecji. Tym, którzy dopiero zaczynają przygodę z twórczością Mendozy, polecam jednak sięgnąć po inną jego pozycję, żeby na początku nie zniechęcić się konstrukcją jego bohaterów.

Magdalena Pioruńska

Ocena: 4/5

Autor: Eduardo Mendoza

Tytuł: „Wyspa Niesłychana”

Wydawnictwo: Znak

Liczba stron: 320

Rok wydania: 2011

Polecamy także recenzję „Niewinności zagubionej w deszczu”.

About the author
Magdalena Pioruńska
twórca i redaktor naczelna Szuflady, prezes Fundacji Szuflada. Koordynatorka paru literackich projektów w Opolu w tym Festiwalu Natchnienia, antologii magicznych opowiadań o Opolu, odpowiadała za blok literacki przy festiwalu Dni Fantastyki we Wrocławiu. Z wykształcenia politolog, dziennikarka, anglistka i literaturoznawczyni. Absolwentka Studium Literacko- Artystycznego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dotąd wydała książkę poświęconą rozpadowi Jugosławii, zbiór opowiadań fantasy "Opowieści z Zoa", a także jej tekst pojawił się w antologii fantasy: "Dziedzictwo gwiazd". Autorka powieści "Twierdza Kimerydu". W życiu wyznaje dwie proste prawdy: "Nikt ani nic poza Tobą samym nie może sprawić byś był szczęśliwy albo nieszczęśliwy" oraz "Wolność to stan umysłu."

komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *