Muszę się Wam przyznać do pewnej słabości – czytam książki dla dialogów. Zapewne każdy z Was ma swój ulubiony fragment pisarskiej twórczości, który szczególnie lubi odkrywać w kolejnych powieściach. Jedni rozkoszują się kwiecistymi opisami bądź na odwrót ich spartańską precyzją, inni światem przedstawionym, bogactwem pomysłów i inspiracji. A mnie książka pozbawiona płynnych, błyskotliwych dialogów nie do końca przypadnie do gustu, choć może mieć świetne opisy i świetną konstrukcję fabularną. Być może to jest właśnie główny powód, dla którego tak bardzo wciągnęła mnie seria małżeńskiego duetu Ilony Andrews traktująca o przygodach wojowniczej Kate Daniels.
Kolejna część pt.: „Magia Krwawi” koncentruje się na skutkach zarazy, która zaczyna nękać Atlantę przyszłości. To pierwszy przejaw działalności starożytnej bogini chorób, zdolnej do rzucenia siedmiu plag pod postacią zmartwychwstałych wojowników: Jadu, Potopu, Huraganu, Wstrząsu, Bestii, Pożogi i Mroku. Kate Daniels z ramienia Zakonu rozpoczyna śledztwo. Jego zawiłe meandra zaprowadzą ją w najciemniejsze zakamarki babilońskiej mitologii, a także jej własnej przerażającej przeszłości… Jako niechciana córka Rolanda – starożytnego, bezwzględnego władcy wampirzych nawigatorów będzie musiała stanąć twarzą w twarz ze swoją rodziną. Szybko przekona się o prawidłowości przysłowia, że najlepiej wychodzi się z nią na fotografii… Na szczęście nie będzie osamotniona w swojej walce. Jak zawsze może liczyć na przyjaciół ze zmiennokształtnego klanu zwanego Gromadą, którą rządzi arogancki, w typowo koci sposób uparty lwołak – Curran. Jego relacje z bohaterką chwilami przysłaniają główną oś wydarzeń i podobnie jak w „Na krawędzi” główny nacisk, poza mitologiczną awanturą, autorzy kładą na dalsze rozwijanie romansu. W tym wypadku jest to jednak tak zabawnie i przemyślanie napisane, że aż ciężko jest się oderwać od kolejnych scen ukazujących zaloty zmiennokształtnego kota, który jest gotowy nawet przykleić swoją wybrankę do biurowego krzesła i zjeść jej sprzed nosa upragnionego, borówkowego pączka, żeby zwrócić jej uwagę na swoje emocjonalne potrzeby. Kate nie pozostaje mu dłużna, doskonale świadoma wręcz magicznych właściwości kocimiętki… Nie zdradzę Wam jednak o co chodzi – to po prostu trzeba przeczytać.
Seria o Kate Daniels podoba mi się jeszcze z jednego, powiedziałabym, że najbardziej istotnego powodu. Ewaluuje. I to w bardzo dobrym kierunku. Wraz z rozwojem akcji postacie dojrzewają, zmieniają się na lepsze bądź gorsze, ale z całą pewnością nie pozostają jednoznaczne, ołowiane, papierowe. Główna bohaterka musi poradzić sobie z wybuchową mieszanką swoich kompleksów i niedoskonałości. Raz jej się to udaje, a raz nie – tak to już bywa w życiu, choćby wypełnionym mitycznymi stworami. Każdy związek wymaga od nas pewnego poświęcenia oraz wyzbycia się własnego egoizmu. W dodatku kiedy twój facet od czasu do czasu obrasta futrem i ryczy na ciebie w lwiej formie niezwykle trudno jest pokonać piętrzące się przeciwności. Tym razem Ilona Andrews nie pozostawia Nam słodkiego, bajecznego zakończenia. Stara się nadać jak najwięcej realistycznych rysów swoim bohaterom i tym samym uwydatnić niezwykłość ich sytuacji.
„Magia Krwawi” może również pochwalić się ciekawie zarysowaną intrygą, opartą na babilońskiej mitologii. Autorzy garściami czerpią z opowieści o złym, przebiegłym Nergalu. Śledztwo Kate obfituje w sceny walki i zapierające dech w piersi pościgi. Biorą w nim udział także przyjaciele bohaterki – rycerz Zakonu, a w rzeczywistości zwierzołak przybierający postać hieny – Andrea, jej seksowny chłopak hienołak Rafael, dowódca ochrony Gromady jaguar Jim, biała tygrysica wegetarianka Dali oraz… specyficzny pudel z piekła rodem, który upatrzył sobie Kate jako swoją oddaną właścicielkę.
Warto wspomnieć, że autorzy wydali również opowiadania, skupiające się na przygodach postaci pobocznych. Rozwijają wątki związane z Andreą i Rafaelem, a także Jimem i Dali. Tuż po „Magia Krwawi” chronologicznie następuje historia z „Magic Dreams”, w której niesforna tygrysica musi stawić czoło japońskiemu demonowi i uratować życie swojemu alfie – małomównemu, ale niezwykle konkretnemu Jimowi. Zainteresowanych odsyłam na oficjalną stronę Ilony Andrews, gdzie można przeczytać fragmenty w języku angielskim. Osobiście mam skrytą nadzieję, że doczekamy się tych opowiadań także po polsku.
Na zakończenie gorąco polecam sięgnąć po całą serię Ilony Andrews. Oczywiście jest to klasyczne urban fantasy, a to gatunek, który niekoniecznie pasjonuje wszystkich czytelników. Jednak pośród szerokiego i nie bójmy się tego powiedzieć – głębokiego morza paranormal romance znacznie się wyróżnia choćby oryginalnością w przedstawieniu wiecznie romantycznych wampirów, czy konstrukcją Gromady zwierzołaków. Jeśli dodać do tego błyskotliwe dialogi i dbałość w prowadzeniu poszczególnych bohaterów otrzymujemy przyjemną, relaksującą lekturę, która nieraz skłoni Nas do szerokiego uśmiechu.
Magdalena Pioruńska
Autor: Ilona Andrews
Tytuł: „Magia Krwawi”
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 435 stron
Data wydania: 2011
Zobacz także recenzje 3 pierwszych części: