Ilona Andrews – wywiad

Dziś w dziale wywiady przypomnienie rozmowy z duetem Ilona Andrews, który miałam okazję przeprowadzić jeszcze na łamach Apeiron Magazine. Mam nadzieję, że dopełni recenzję książki „Na krawędzi”.

Jesteście małżeństwem i zarazem pisarskim duetem. W jaki sposób pisarstwo przekłada się na Wasze prywatne życie? Czy te dwie sfery wpływają na siebie, czy też pisanie jest w nim czymś zupełnie odrębnym?

Twórczość pozwala nam zostawać  w domu i robić wszystko razem. Uwielbiamy spędzać czas w swoim towarzystwie. Z drugiej strony pisanie jest jednak odseparowane od naszego codziennego życia, bo przecież dosłownie nie uosabiamy naszych bohaterów. Nasze życie nie jest wypełnione śmiertelnym niebezpieczeństwem chyba, że wybierzemy się na autostradę. Tak naprawdę jesteśmy bardzo zwyczajni. Robimy pranie, pomagamy naszym dzieciom odrabiać pracę domową, wyprowadzamy nasze psy na spacer.

Konwencja, w której tworzycie nazywana jest Urban Fantasy. Czy zgadzacie się z tą klasyfikacją?

Gordon: Tak, myślę, że tak. W moim mniemaniu Urban Fantasy jest sposobem na osadzenie potworów w codziennym otoczeniu. Moje pierwsze poważniejsze zetknięcie z szeroko pojmowaną konwencją fantasy  zawdzięczam Ilonie. To było jeszcze w collegu. Przedtem czytałem tylko „Diunę” oraz „Obcego w obcym kraju” autorstwa Roberta A. Heinleina. Ilona podsunęła mi powieści Davida Eddingsa. Mam wrażenie, że wiele serii Urban Fantasy łączy w sobie najlepsze elementy kryminału i fantasy w nowoczesnej scenerii. Zasady nie są takie surowe, ani do końca uregulowane. Gatunek jest względnie nowy i szeroki, co sprawia, że nie trzeba się zmagać z aż tyloma stereotypami i podporządkowywać sztywnym standardom.

Ilona: Czar Urban Fantasy polega na tym, że możesz przenieść trochę magii do przyziemnego życia. Niestety jest to również jego największa zguba,. Istnieje ograniczona ilość rzeczy, które można zrobić z danym światem, zanim się wykroczy  poza ramy gatunku.

Skąd wziął się pomysł na napisanie cyklu powieści o Kate Daniels?

Jesteśmy wielkimi fanami osadzania akcji w post apokaliptycznym świecie takim, jak w grze Fallout albo w Mad Maxie, ale oczywiście wszystko to już było, więc pewnego razu pomyśleliśmy: „A co jeśli magia powróciła? A co jeśli w przeciągu historii ludzkości magia i technika przenikały się wzajemnie, uzurpując między sobą prawo do pierwszeństwa?” Naszą szczególną sympatią cieszą się stare kreskówki takie, jak He-Man, czy Thundarr, które były emitowane w Ameryce w latach osiemdziesiątych. W tych animowanych produkcjach magia i technologia koegzystują na tej samej płaszczyźnie. Chcieliśmy zrobić coś podobnego w cyklu o Kate Daniels, ale w bardziej brutalny i ponury  sposób.

Wykreowano już bardzo dużo historii, w których magia jest integralną częścią przedstawionego świata. Na przykład w swojej twórczości Tolkien szczegółowo rozwija ten temat. Za każdym razem kiedy sięgamy po tego typu literaturę przepełnia nas smutek. Ludzie tęsknią za magią. Pragną ją widzieć w codziennym życiu. Wystarczy spojrzeć na przemysł filmowy. W zasadzie używamy najnowocześniejszej technologii, żeby stworzyć magię na ekranie. To jakby nieodłączny element bycia człowiekiem: chcieć dotknąć czegoś mistycznego i niewyjaśnionego. W takiej sytuacji wydaje się naturalne wywołanie odwrotnej apokalipsy: magia powraca rządna zemsty.

Obecnie obserwujemy specyficzny trend w literaturze, który przedstawia wampiry jako romantycznych kochanków i wrażliwe istoty. Wy zdecydowanie zrywacie z tym wizerunkiem. Wasze wampiry są okrutne, odrażające i pozbawione inteligencji. Dlaczego kreujecie je w taki sposób? Czy jest to objaw znudzenia wspomnianym trendem?

Cóż, wampir nie żyje, jest chodzącym trupem. Niby dlaczego on, lub ona miałby być atrakcyjny/a albo czarujący/a? W starym, słowiańskim folklorze wampiry były przerażające. Potrzeba było Brama Stokera, żeby uczynić je czarującymi oraz Beli Lugosi, żeby stały się seksowne. Nasze wampiry naprawdę nie są nowe, raczej takie, jakie były zanim Hollywood zamienił je w piękne, wrażliwe potwory.

Ale jak to się stało, że podjęliśmy właśnie taką decyzję na ich temat szczerze powiedziawszy żadne z nas nie pamięta. Mógł to być jeden z tych momentów, kiedy po prostu stwierdziliśmy: „Och, świetnie. Spróbujmy tego.” Gdybym rzeczywiście musiał pogrzebać w tym głębiej powiedziałbym, że wpłynęły na to koncepcje nekromantów wprowadzone w niektórych grach i filmach. Motyw czarnego maga, który ożywia armie szkieletowych wojowników i rzuca je do walki z  bohaterem jest bardzo często wykorzystywany we współczesnym fantasy. Jeśli taki mag potrafi kontrolować trupy, dlaczego nie stworzyć takiego, który potrafi kontrolować wampiry?

Zazwyczaj autorzy ograniczają się tylko do wykreowania postaci wilkołaków. W serii o Kate Daniels tworzycie natomiast całą gromadę zwierzołaków. Skąd wziął się na to pomysł?

To prawda, wszyscy wykorzystują wilki. Aż samo nasuwa się pytanie, dlaczego nie spróbować  innych zwierząt? Na przykład Tolkien wykreował niedźwiedziołaka, a film „Ludzie Koty” kotołaki wywodzące się z rodziny wielkich kotów. Prawie każda grupa etniczna posiada swoją legendę o specyficznym rodzaju zmiennokształtnych. Mamy więc wilki w Rosji, tygrysy w Wietnamie, hieny w Afryce i tak dalej. Myślę, że ta różnorodność czyni świat bardziej interesującym. A czym ty byś się stał/a, gdybyś miał/a wybór?

Skąd czerpiecie inspirację do pisania? Książki, komiksy, filmy?

Oboje jesteśmy wielkimi wzrokowcami. Kiedy piszemy książkę w naszych głowach, przedstawia się w formie komiksu albo filmu.

Ilona: Dorastałam w Związku Radzieckim, gdzie science fiction i fantasy w większości były zakazane chyba, że ukazywały „zwycięską wizję komunistycznej przyszłości”. Czytałam wszystko, co było dozwolone, a kiedy opadła żelazna kurtyna zachodnie science fiction opanowało Rosję. (Niektóre książki były kopiowane nielegalnie, o czym wtedy nie wiedziałam). Pamiętam, że czytałam wówczas Tolkiena, Clifforda Simaka, Roberta Sheckleya, Asimova, Harrego Harrisona, Stanisława Lema i Roberta E. Howarda. Teraz staram się sięgać po inną literaturę również po literaturę faktu, ale nadal naprawdę lubię thrillery szczególnie te z naukowym zacięciem. Do moich ulubionych autorów w tym gatunku należą: Robert Parker, Thomas Harris i Mario Puzo. A, i oczywiście Dean Koontz. Mam małą obsesję na punkcie Davida Gemmella i Terrego Pratchetta. Poza tymi autorami czytuję również wprost zawstydzającą ilość romansów w szczególności autorstwa Joanny Lindsey. Niestety nie sięgam już po powieści Urban Fantasy tak często, jak robiłam to kiedyś, ale wciąż jest kilku autorów z tego nurtu, których czytam regularnie i z przyjemnością np.: Mark Del Franco, Meljean Brook, Nalini Singht oraz Jeaniene Frost.

Gordon: Kiedy byłem młodszy zaczytywałem się w komiksach w szczególności w Batmanie, Supermanie i nawet w X- Men. Z biegiem lat zaczęły interesować mnie bardziej ponure, wymagające komiksy takie jak te wydawane w serii Vertigo: Sandman, Hellblazer, a także Kaznodzieja autorstwa Gartha Ennisa. Jak wcześniej nadmieniła Ilona, kreskówki miały duży wpływ na naszą twórczość: wspomniany He- Man i Thundarr oraz Flash Gordon. Jeśli chodzi o filmy osobiście jestem wielkim fanem serii Underworld oraz już kultowej produkcji „Wywiad z wampirem” na podstawie Kronik Wampirów Anne Rice.

W jaki sposób funkcjonuje wasz duet? Dzielicie się scenami, które będziecie pisać i potem łączycie wszystko w całość, czy też pisaniem zajmuje się jedna osoba, a druga dostarcza pomysłów?

Gordon: Dostajemy dużo pytań jak to jest pisać coś wspólnie. Moja zwykła odpowiedź w takich sytuacjach brzmi, że jest to porównywalne do bycia małżeństwem. To zarówno kompromis, jak i konflikt. Czasami musisz ustąpić, a czasami stanowczo postawić sprawę. Wydaje mi się jednak, że każde małżeństwo, czy związek są inne. Nam akurat pracuje się bardzo dobrze, ponieważ myślę, że się uzupełniamy, zakrywając bądź rekompensując słabości i niedociągnięcia drugiej strony. A co do tego jak konkretnie wygląda nasza współpraca, niestety nie mogę Wam wyjawić. Tajemnica zawodowa.

Czy utożsamiacie się z parą głównych bohaterów cyklu o Kate Daniels: Kate i Curranem?

Nie.  Naszym zdaniem to ogólnie nie jest dobry pomysł, żeby pisarze utożsamiali się ze swoimi bohaterami. Kiedy ta linia się zaciera, życie pisarza znacznie  się komplikuje, ponieważ fani oczekują, że będzie się zachowywać dokładnie tak, jak  wymyślona przez niego postać.

Ale ponieważ musimy odpowiedzieć na pytanie, wydaje nam się, że jesteśmy bardziej podobni do Williama i Cerise. To para z naszej drugiej serii zatytułowanej: „The Edge”.William jest zmiennokształtnym, który przybiera formę wilka. To postać wewnętrznie zraniona, dlatego nie do końca pojmuje pozytywne aspekty społecznych interakcji międzyludzkich. Został okradziony ze swojego dzieciństwa i próbuje je odzyskać poprzez kolekcjonowanie plastikowych żołnierzy.  Cerise to kobieta, która nagle musi zarządzać swoją olbrzymią rodziną, ponieważ jej rodzice zostali porwani. Przytłacza ją ciężar odpowiedzialności, czasami miewa też napady złego nastroju, ale w głębi serca jest dobrą osobą i bardzo kocha Williama.

Pomimo swoich wad są bardzo przyziemną i praktyczną parą. My również staramy się praktycznie podchodzić do życia.

Czy zdarza się Wam być porównywanym do znanych autorów z nurtu Urban Fantasy, np. do Laurell K. Hamilton, czy Patricii Briggs? Czy ich twórczość w jakiś sposób wpływa na Waszą?

Ilona: Cóż, oczywiście jesteśmy porównywani. To naturalne, ponieważ tworzymy w obrębie tego samego gatunku. Laurell K. Hamilton jest wybitną i powszechnie znaną autorką, dlatego dzisiaj jest bardzo trudno znaleźć jakiegoś amerykańskiego pisarza, który nie czytałby jej powieści, albo nie był do pewnego stopnia nimi zainspirowany. Jednakże staramy się, aby nasz świat był oryginalny i aktywnie pracujemy nad tym, żeby unikać  obcych, literackich wpływów w naszej twórczości.

Gordon: Czytałem wszystkie części Kronik Wampirów oraz serię o Mumii autorstwa Anne Rice. Jestem również wielkim fanem Charlaine Harris podczas, gdy Ilona bardziej woli czytać Patricię Briggs albo Jima Butchera. Co się zaś tyczy wpływu ich pracy na naszą, jesteśmy bardzo ostrożni, żeby nie zapożyczać od nich żadnych elementów. Poza tym mamy znaczną nadwyżkę dziwności w naszych głowach.

Skąd wzięło się Wasze zainteresowanie mitologiami?

Ilona: Kiedy dorastaliśmy, oboje pasjonowaliśmy się grecką mitologią. Te historie są po prostu bardzo fascynujące. Poza tym każdy naród ma swoją bogatą  tradycję. Tyle tego jest, tyle różnych, jedynych w swoim rodzaju mitów, że czujemy się trochę jak dzieci w lodziarni: przytłoczeni bogactwem smaków. Byłoby wielkim wstydem nie spróbować ich wszystkich. Każdy ma w sobie coś oryginalnego i intrygującego. Tak mniej więcej wygląda sposób,gdy ja i Gordon wybieramy mity – coś w nich fascynuje jedno z nas.

Gordon: Ilona jest Rosjanką i przez to jest naturalnie zaznajomiona ze starą, słowiańską mitologią, a mój ojciec był Irlandczykiem i dlatego wgłębiałem się w celtyckie mity i legendy, usiłując poznać i zrozumieć moje korzenie. Myślę, że chcieliśmy użyć mitów, na które niezbyt często natrafialiśmy w innych książkach. Mimo że oboje jesteśmy wielkimi fanami greckiej mitologii, jest przecież wiele innych kultur, które mają bogatą historię i stworzyły interesujące mity. Na przykład hinduskie mity są zadziwiające i godne uwagi, a starożytna sztuka hinduska po prostu piękna. Zazwyczaj najpierw myślimy o tym, co chcielibyśmy przedstawić w książkach, a potem szukamy sposobu jak wpleść konkretnego boga, albo potwora z wybranej kultury do naszej fabuły. Dla „Magia Parzy” wybraliśmy mitologię celtycką, więc Morrigan pasowała nam tam idealnie. Był to także pewien hołd dla Gemmela, który użył jej w seriach o Rigante. W „Magia Uderza” sięgnęliśmy po Rakszasy, ponieważ wydawali się być świetnymi łajdakami. Niezbyt często spotyka ich się w popularnej kulturze, więc pomyśleliśmy, że ludzie mogą ich polubić.

Ile macie jeszcze w planach części przygód Kate Daniels?

Aktualnie zawarliśmy kontrakt na siedem powieści o pełnej długości, osadzonych w głównej linii fabularnej serii o Kate Daniels. Cykl zawiera również trzy nowele oraz dwie dodatkowe powieści, które nie koncentrują się na Kate, tylko opisują perypetie innych bohaterów.

Czy macie jakieś inne plany wydawnicze? Czy pracujecie nad jakimiś nowymi seriami?

Na razie głównie koncentrujemy się na cyklu Kate Daniels oraz na naszym drugim cyklu „The Edge”. Dodatkowo piszemy mieszane krótkie opowiadania i nowele, włączając w to bardzo interesującą, długą nowelę osadzoną w kompletnie nowym świecie. Nazywa się „Alpha: Originis” i będzie częścią antologii: „Angels of Darkness”.

Rozmawiała i tłumaczyła: Magdalena Pioruńska 

About the author
Magdalena Pioruńska
twórca i redaktor naczelna Szuflady, prezes Fundacji Szuflada. Koordynatorka paru literackich projektów w Opolu w tym Festiwalu Natchnienia, antologii magicznych opowiadań o Opolu, odpowiadała za blok literacki przy festiwalu Dni Fantastyki we Wrocławiu. Z wykształcenia politolog, dziennikarka, anglistka i literaturoznawczyni. Absolwentka Studium Literacko- Artystycznego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dotąd wydała książkę poświęconą rozpadowi Jugosławii, zbiór opowiadań fantasy "Opowieści z Zoa", a także jej tekst pojawił się w antologii fantasy: "Dziedzictwo gwiazd". Autorka powieści "Twierdza Kimerydu". W życiu wyznaje dwie proste prawdy: "Nikt ani nic poza Tobą samym nie może sprawić byś był szczęśliwy albo nieszczęśliwy" oraz "Wolność to stan umysłu."

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *