#7. Zapomniane nadzieje – Rozdział 1: Twarz Mędrca (cz.3)

Wróćmy do pana Parady i jego Zapomnianych Nadziei. Mam nadzieję, że ktokolwiek się stęsknił, bo za chwilę skończymy.

Gwiazdy świeciły coraz mocniej, a jego osobisty podkład zaczynał stawać się niewygodny. Damian spojrzał na ognisko, które pieściło językami ognia duże kloce. A jednak nie jesteście takimi twardzielami, za jakie się uważaliście, co? – zapytał w myślach. One jednak milczały.

Damian nagle uzmysłowił sobie, że przecież podkłady kolejowe palą się bardzo wolno. Aby rozpalić taki klocek (nasiąknięty jakimiś dziwacznymi chemikaliami), trzeba było poświęcić mu, co najmniej czterdzieści minut. Czyżbym siedział tu tak przez godzinę? Musiało się najwidoczniej tak właśnie stać. Siedział nieruchomo. Odpłynął. Odprężenie i zmęczenie zabrało go w podróż do przeszłości. Znalazł się w „Pożegnaniu z Afryką” i przeżył wszystko od nowa. W ustach czuł słodko-kwaśny smak swojej śliny. Czy wszystko musi być tak cholernie skomplikowane? Najwidoczniej tak musiało być.

– Co? Uważasz, że lepiej było rozkraść nam cały sprzęt? – zapytała z oburzeniem Ola.

– Nie, nie o to mi chodziło. – powiedział Damian, zdając sobie sprawę, że ostatnie zdanie powiedział zbyt głośno.

– Więc o co ci chodzi? – spytała jeszcze bardziej zirytowana dziewczyna. Zapadła kompletna cisza, w trakcie której Damian starał się znaleźć jakąś sensowną odpowiedź na to proste pytanie.

– Ja po prostu się zamyśliłem na chwilę i rozmawiałem ze swoimi myślami. Wybacz, ale nawet cię nie słuchałem – odparł po dłuższej chwili.

Przez kilka sekund przyglądała mu się uważnie. Kiedy dostrzegła w jego spojrzeniu zażenowanie, zaczęła kontynuować swoją historię (o tym, jak to Policja rozkradła większość sprzętu RTV zakupionego legalnie przez jej wujka). Opowieść ciągnęła się przez dłuższą jeszcze chwilę. Damian zamiast słuchać jej słów, przyglądał się jej ze zdziwieniem. Ola była przyjaciółką Weroniki i znał ją raczej słabo. Oczywiście widział ją już kilka razy w różnych sytuacjach i oswoił się z jej nieszablonową osobowością, jednak tamtego wieczoru wszystko wydawało mu się nowe. Może winne były temu wspomnienia, które otworzyły częściowo zasklepione rany.

Ola była osobą bardzo impulsywną. Siedziała naprzeciw Damiana na swoim Osobistym Podkładzie. Wyglądała w żarze ogniska demonicznie – długie, proste, bardzo ciemne włosy opadające na plecy, jasna cera i uniwersalna twarz. Uniwersalna, to znaczy, że jej twarz potrafiła w jednej chwili przybrać wygląd dziecka dotkniętego mongolizmem, aby w przeciągu sekundy przeobrazić się w gejzer emocji. W tamtym akurat momencie, wyglądała na lekko rozdrażnioną. W jej oczach świeciły dwie malutkie iskierki nienawiści, które dodawały całej jej opowieści dramaturgii. Mówiła szybko i prawie bez przerwy. Opowiadając historię niefortunnej kradzieży, odkrywała po kolei następne fakty, które łączyły się w jedną, logiczną całość. Wszystko to mówiła z takim zacięciem i pasją, jak gdyby przeżywała tamto zdarzenie od nowa.

Ola potrafiła zainteresować swoimi opowieściami. Miała dar, który sprawiał, że nawet najprostsza opowieść zmieniała się w coś nowego, dziwnego i pełnego tajemnic. Ten właśnie dar zawdzięczała w dużej mierze swojemu poczuciu humoru oraz charakterowi. Angażowała się całkowicie we wszystko, co robiła. Opowiadając dowcip potrafiła krzyczeć i śmiać się jednocześnie, co sprawiało, że przypominała bardziej bohaterkę teatralnego monodramatu niż nudną, zmęczoną życiem nastolatkę. Ola była niczym pogoda. W jednym momencie spokojna, niewinna, znikająca w tłumie niczym górski strumyk cicho płynący pośród drzew; innym znów razem wyglądająca jak huragan przewracający wszystko dookoła i pochłaniający każde cudze słowo po to, aby wypluć je z zdwojoną siłą prosto w twarz przeciwnika. To była ona. Wolna i nieokiełznana.

Damian rozejrzał się dookoła i zobaczył jeszcze jedną osobę – Pawła. Oboje znali się prawie od kołyski i niejednokrotnie brano ich za braci. Byli do siebie podobni – obaj byli wysocy, szczupli i nosili okulary. Żyli w tym samym mieście. Mieli podobne poglądy, cenili te same wartości i mieli podobne problemy.

Paweł zawsze zachowywał spokój. Myślał logicznie i starał się nie poddawać emocjom. Był inteligentny i kulturalny – tak też wyglądał. Wysoki, z twarzą profesora mógł startować do uczelni wyższej jako wykładowca. Jednak podobnie jak Damian, Paweł miał w sobie wiele sprzecznych cech. Jednak mimo sprzeczności, które targały jego życiem, zawsze zachowywał spokój. Mówił powoli i tylko wtedy, kiedy miał pewność, że ktoś go słucha. Poruszał się z powolną gracją. Spokój i powaga była w jego zachowaniu obecna w takich samych proporcjach, w jakich występują czerwone krwinki w ludzkiej krwi. Nie dawał po sobie poznać, że ma problem. Jeśli miewał huśtawki nastroju, to przeżywał je głęboko w sercu, nie pozwalając im się wydostać na zewnątrz. Nie oznacza to, że był wiecznie smutnym człowiekiem. Był bardzo pomysłowym i zdolnym mężczyzną. W domowym zaciszu oddawał się swojej pasji: elektronice i elektryce. Jego pokój wypełniony był pod sufit sprzętem nagłośnieniowym. Kilkanaście głośników stało jeden na drugim, z czego połowa była uszkodzona i służyła mu jako ewentualne części zamienne. Pięć wzmacniaczy (z czego trzy były profesjonalnymi wzmacniaczami estradowymi po przeróbkach), mikrofony bezprzewodowe, końcówki mocy i kilometry kabli. To było jego królestwo. Potrafił się również doskonale bawić w gronie swoich znajomych, pozwalał sobie wtedy na lekko ekscentryczne zachowania… Lecz kiedy tylko dyskotekowe światła gasły, a z głośników wydobywała się głucha cisza, zakrywał swoje zainteresowania i drzemiące w jego wnętrzu pasje grubym płaszczem powagi, przeistaczając się w pesymistę.

Paweł siedział słuchając z uwagą Oli, która właśnie kończyła swoją historyjkę. Damian rozejrzał się dookoła. Szukał wzrokiem jeszcze jednej osoby, ale nie potrafił jej znaleźć.

– Gdzie jest Weronika? – spytał w końcu.

– Już idę – usłyszał w odpowiedzi głos, który szybując w ciemności, delikatnie pieścił jego uszy.

Dostrzegł postać dziewczyny wyłaniającej się z mrocznego zakamarku. Szła w jego kierunku i uśmiechała się mimo zmęczenia. Siadając wtuliła się w niego.

Weronika. Dziewczyna o długich, lekko falowanych blond włosach, delikatnie opadających na ramiona. Dla Damiana wszystko, co było związane z tą piękną dziewczyną – począwszy od pierwszego spotkania kończąc na tamtej pamiętnej nocy – było tak niesamowite jak epos o dwójce dzieci, które los po wieloletniej rozłące znów złączył w nieśmiertelnym uścisku miłości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *