27, czyli śmierć tworzy artystę – Alexandra Salmela

Debiut powieściowy Alexandry Salmeli od pierwszego wejrzenia zapowiada się interesująco: młoda Słowaczka, która pisze po fińsku i o Finach, i której książka otrzymała nominację do prestiżowej nagrody Finlandia-palkinto, snuje opowieść o dziewczynie owładniętej myślą o „klubie 27” i o odpowiednio dobranej dacie własnego zgonu, w której widzi jedyną szansę na zaistnienie w artystycznym panteonie. Tylna strona okładki zapowiada „trochę komedii i farsy, trochę tragedii”, a szata graficzna książki i jej obiecujące 364 strony bardzo cieszą oko.
Wspomniany „Klub 27” tworzą artyści i artystki, którzy w sposób tragiczny, a często także w niewyjaśnionych okolicznościach pożegnali się z karierą (i z życiem) właśnie w tym feralnym wieku; osoba nawet pobieżnie zaznajomiona z historią najnowszą muzyki rozrywkowej wymieni ich jednym tchem: Jimi Hendrix, Janis Joplin, Jim Morrison, Kurt Cobain. A także najnowsza klubowiczka: Amy Winehouse, która w książce Salmeli z oczywistych względów nie została wymieniona (książkę wydano w roku 2010, Amy zmarła rok później). Okazuje się jednak, że ofiar dwudziestki siódemki było znacznie więcej – główna bohaterka powieści Marta, która woli, by mówiono na nią Angie, sporządza dokładną listę, która liczy aż 38 osób – choć co prawda nazwiska ogromnej większości z nich są kompletnie nieznane. Ten fakt zupełnie nie przeszkadza Angie wierzyć, że stanie się sławna, o ile umrze w odpowiednim momencie. Wiek dwudziestu ośmiu lat stanowi dla niej namacalną cezurę, granicę przed przekroczeniem której absolutnie trzeba osiągnąć w życiu coś znaczącego. W dwudziestej ósmej wiośnie życia zaczyna się dorosłość, obowiązki, skostnienie i stagnacja. Zatem porzuciwszy niedoszłą karierę muzyczną Angie zabiera się za tworzenie tekstów prozatorskich i poetyckich, które w jej własnym mniemaniu mają potencjał, by stać się sztuką na miarę gitarowych wyczynów Hendrixa. O faktycznej wartości utworów czytelniczka i czytelnik przekona się sam/a, ponieważ książka „27, czyli śmierć tworzy artystę” obfituje w literackie próbki Angie.

Sama bohaterka jest niedojrzała emocjonalnie, nie umie się odnaleźć ani wśród rodaków, ani wśród Finów, których kulturę i język studiuje – który to fakt łączy ją z autorką powieści. Jej działania charakteryzuje inercja, a z własnego nieprzystosowania czerpie przekonanie o swojej wyjątkowości i artyzmie. Wyproszona z mieszkania przez starszą, zaradną – a więc pogardzaną –  siostrę, ląduje na fińskiej wsi, w letnim domu swojego uniwersyteckiego wykładowcy, pod pozorem prowadzenia badań nad Kalevalą. Tam próbuje napisać swoje dzieło życia, a zarazem poznaje drugą bohaterkę powieści, współdzielącą z nią posesję: ekoterrorystkę i neohipiskę Piię, której towarzyszy  apatyczny mąż Marko i trójka dzikich dzieci. Angie spotyka także pozostałych narratorów powieści: kotkę Kasandrę, pluszową zabawkę zwaną Panem Prosiaczkiem oraz samochód Opel Astra, który rejestruje wypowiedzi i poczynania swoich kierowców i pasażerów.

Zabieg formalny polegający na powierzeniu funkcji narratora przedmiotom czy zwierzęciu pozwolił autorce całkowicie uniknąć prowadzenia powieści „po bożemu” za pomocą trzecioosobowego, wszechwiedzącego i transparentnego narratora niebędącego uczestnikiem wydarzeń. W powieści Salmeli każda obserwacja jest przefiltrowana przez czyjeś spojrzenie, raz jest to kotka nienawidząca ludzi, lecz przenikliwa i doskonale zaznajomiona z ludzką psychiką, raz infantylny i przesadnie optymistyczny Pan Prosiaczek patrzący na świat oczami dziecka, to znowu nie do końca wiarygodna, nieobiektywna i pretensjonalna Angie. Mimo tego tekst czyta się bez zgrzytów i nie ma problemu z identyfikacją opisywanych osób, choć powtarzalne wybuchy entuzjazmu Prosiaczka czy drobiazgowe opisy manewrów wykonywanych Oplem mogą nużyć.

Obie główne bohaterki powieści usilnie próbują nadać swojemu życiu choćby pozory znaczenia i sensu: Angie w miarę skromnych możliwości uprawia pseudointelektualną Sztukę i wdraża ideały wyklętej artystki: nadużywa alkoholu, nie liczy się z innymi ludźmi i w sposób zaplanowany dąży do autodestrukcji. Piia, matka z przypadku, zamężna z rozsądku, chce być idealną żoną, idealną członkinią lokalnej społeczności, idealną kobietą. Szyje ekologiczne torby, pisze petycje w sprawie  wysypiska śmieci i nadaje dzieciom frymuśnie, new-age’owe imiona. Na pozór kobiety są swoimi przeciwieństwami, lecz ich cele są równie niemożliwe do osiągnięcia i równie absurdalne. Obie nieświadomie powielają stereotypy właściwe dla swojej płci i obie zostają zdemaskowane przez mężczyznę, który wydaje się być przedstawiony jako jedyna rozsądna osoba wśród chaotycznych, niezdecydowanych i niedojrzałych kobiet.

„27, czyli śmierć tworzy artystę” w dość bezwzględny sposób rozprawia się ze swoimi bohaterami, tu wszyscy są śmieszni, słabi, zagubieni i oderwani od rzeczywistości, wszyscy uciekają od dorosłego życia. Krzywe zwierciadło książkowego uniwersum przygnębia, dusi i niespecjalnie bawi, ale i miejscami wytyka bolesną prawdę.

Magdalena Zych

Tytuł: „27, czyli śmierć tworzy artystę”

Autorka: Alexandra Salmela

Wydawnictwo: WAB

Liczba stron: 364

Data wydania: 2012

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *