„Podróże małe i duże” Krzysztofa Materny i Wojciecha Manna

Odpłynęło dwóch Panów Zabawiaczy wielkim statkiem Stefan Batory z krainy PRL-owskiego absurdu w Wielki Świat dżinsów, pomarańczy i luksusowych hoteli. Mieli zabawiać i rozśmieszać do kotleta, tymczasem, niespodziewanie dla nich samych…zostali światowcami. Czyta się o tym wyśmienicie. Z lekką nutką nostalgii za czasami, które „poszły w siną dal”.

Na długo zanim zaczęły nas śmieszyć rozlewane na scenie zupki chińskie (z Radomia) i kisiel (z kota) albo Mariolki Krejzolki w blond perukach, było sobie dwóch facetów o aparycji archetypowej: Gruby i Chudy. W czasach gdy królowali na ekranie telewizora byłam za mała, żeby zaśmiewać się do rozpuku ze skeczy prezentowanych w „Za chwilę dalszy ciąg programu”. (Prawdę mówiąc, wolałam wtedy, z sobie tylko znanych powodów, Pana Tureckiego z Kabaretu Olgi Lipińskiej). Zapamiętałam jednak dobrze, co szalenie bawiło moich rodziców. Sama podchwyciłam „siostro, skalpel” i uroczo bezzębnie prezentowałam ten numer na wszystkich imieninach. Dziecko schyłku PRL-u, wychowane (jednym okiem!) na humorze Manna i Materny. Potem był MDM z kultowymi „Pajacykami” – jeden z pierwszych polskich talk show. Jakiś czas później odkryłam, że Mann oprócz pociągania za wstążki w „programie z szansą”, ma swoją audycję w radiu i prezentuje tam całkiem niezłą muzykę, w Wyborczej zaś tłumaczy teksty kultowych amerykańskich kawałków. Materny było jakby mniej, choć ich nazwiska wymawiało się na jednym oddechu: Mann i Materna, Mannimaterna…Chyba nikt nie ma wątpliwości, że to jeden z tych karmicznych duetów jak Janek Kos i Szarik, Bolek i Lolek albo Gliniarz i Prokurator. Śmiertelnie poważni i równie śmiertelnie śmieszni, a do tego nieprzyzwoicie inteligentni. Zwłaszcza, gdy wtykają sobie przyjacielskie szpile i z bezlitosną ironią (i czułością!) stukają sobie paluchami w swoje wady, przywary i śmiesznostki. Powiedzieć o nich, że znają się jak łyse konie – to za mało!

Podróże małe i duże… należy do tych książek, które czyta się jednym tchem i trochę z zazdrością, że „inni to mają klawe życie…”. Wojciech Mann i Krzysztof Materna opowiadają o tragicznych i śmiesznych wydarzeniach ze swojego (artystycznego) życia z ogromną dawką autoironii, językiem tak mięsistym i zabawnym, że nie sposób się od tej lektury oderwać. Dwóch narratorów, dwa punkty widzenia i dwie wersje zdarzeń. Oczywiście, że wszystko pamiętają inaczej – na tym polega zabawa!

Jest to lektura o przyjaźni – choć obaj będą się zarzekać, że są ledwie znajomymi – i o absurdach podróżowania z „peerelowskim” paszportem. Bareja mógłby o nich nakręcić niejeden film. W tym wszystkim Mannowi i Maternie towarzyszy ogromna pogoda ducha i jakby nieco czeskie „umiłowanie człowieka poczciwego” – niezdarnego, próbującego przechytrzyć wszystkich dookoła i przez to ciągle wpadającego w niezłe tarapaty. W czasach macho i bankierów, celebrytów i modeli fajnie być przezabawnym facetem, wielkim w swojej skromności. Brawo dla Manna i Materny!

Agata Jawoszek

Autorzy: Wojciech Mann, Krzysztof Materna

Tytuł: „Podróże małe i duże, czyli jak zostaliśmy światowcami”

Wydawnictwo: Znak

Rok wydania: 2011

Stron: 208

Zobacz także recenzję książki poświęconej duetowi Szymona Hołowni i Marcina Prokopa.

About the author
Agata Jawoszek
rocznik `83, absolwentka slawistyki, obroniła doktorat z literatury bośniackich muzułmanów, specjalizuje się w kulturze krajów bałkańskich, czyta zawsze i wszędzie, najchętniej kilka książek na raz; ma słabość do sufizmu i sztuki islamu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *